Spis treści
Agresja wobec służb ratunkowych
Gdańsk, miasto o bogatej historii i tętniące życiem, stało się sceną kolejnego, niestety coraz częstszego, aktu bezmyślnej agresji. Tym razem ofiarami padli ratownicy medyczni, którzy przybyli, by nieść pomoc starszej, potrzebującej osobie. Incydent, który rozegrał się w jednym z mieszkań na Siedlcach, to przerażający przykład, jak łatwo obywatele zapominają o szacunku dla tych, którzy ryzykują własne zdrowie, by ratować cudze.
Co gorsza, za całe zamieszanie odpowiada 59-letnia synowa pacjentki, która w stanie upojenia alkoholowego postanowiła urządzić piekło załodze karetki. Zamiast wdzięczności i współpracy, ratownicy spotkali się z furią i obstrukcją. To zdarzenie rzuca ciemny cień na codzienne realia pracy służb medycznych, które nie tylko walczą o życie, ale często także o własne bezpieczeństwo.
Piekło w gdańskim mieszkaniu
Wydarzenia, które miały miejsce w piątkowy poranek (17 października), szybko eskalowały. Załoga karetki, wezwana do starszej kobiety, nie mogła nawet przystąpić do rutynowych czynności. Pijana 59-latka, zamiast ustąpić pola profesjonalistom, rzuciła się na ratowników. Jej zachowanie wykraczało poza granice zwykłej irytacji czy zdenerwowania. Mówimy tu o czystej agresji.
Kobieta nie tylko znieważyła załogę karetki, używając wulgaryzmów i obelg, ale także fizycznie naruszyła ich nietykalność cielesną. Szarpała, kopała i rzucała przedmiotami, skutecznie uniemożliwiając udzielenie pomocy swojej teściowej. Sytuacja była na tyle poważna, że ratownicy byli zmuszeni wezwać na pomoc funkcjonariuszy policji, co dodatkowo opóźniło i skomplikowało interwencję medyczną.
2.5 promila i sześć zarzutów
Na miejsce szybko dotarli policjanci z Oddziału Prewencji Policji w Gdańsku, którzy natychmiast zatrzymali agresywną gdańszczankę. To była konieczność, by opanować sytuować i zapewnić bezpieczeństwo zarówno ratownikom, jak i samej pacjentce. Pijana 59-latka trafiła do policyjnego aresztu, gdzie mogła wytrzeźwieć i zmierzyć się z konsekwencjami swojego nieodpowiedzialnego zachowania.
Badanie alkomatem ujawniło szokujący wynik: kobieta miała aż 2,5 promila alkoholu we krwi. To stan, w którym wielu ludzi ledwo jest w stanie stać, a co dopiero racjonalnie oceniać sytuację i nie atakować tych, którzy chcą pomóc. Po wytrzeźwieniu usłyszała ona aż sześć poważnych zarzutów, co świadczy o skali jej przestępczego działania.
Jakie konsekwencje grożą agresorce?
Zarzuty, które postawiono 59-latce, nie są błahe. Będzie odpowiadać za znieważenie ratowników medycznych, czyli za naruszenie ich godności słowem. Do tego dochodzi naruszenie ich nietykalności cielesnej – działanie, które jest bezpośrednim zamachem na ich fizyczne bezpieczeństwo. Najpoważniejszy zarzut to jednak wywieranie wpływu na czynności ratowników w celu zmuszenia ich do zaniechania udzielania pomocy medycznej.
Każde z tych przestępstw, zwłaszcza w połączeniu, stanowi poważne naruszenie prawa i etyki. Zgodnie z polskim kodeksem karnym, za tego typu czyny agresorce grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat. Jest to jasny sygnał, że państwo polskie traktuje ataki na służby ratunkowe z należytą surowością i nie zamierza ich tolerować.
Ratownik medyczny to nie prywatna usługa
Policja konsekwentnie przypomina o kluczowej kwestii: ratownicy medyczni, choć często postrzegani są jedynie jako personel medyczny, podczas wykonywania swoich obowiązków podlegają ochronie prawnej przewidzianej dla funkcjonariuszy publicznych. To oznacza, że ich praca, często wykonywana w warunkach stresu i zagrożenia, jest traktowana na równi z pracą policjantów czy strażaków.
Atak na ratownika medycznego to nie tylko czyn naganny moralnie, ale także przestępstwo wymierzone w porządek publiczny i bezpieczeństwo obywateli. Każdy, kto naruszy ich nietykalność, znieważy lub będzie wywierał presję, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami karnymi. Społeczeństwo musi zrozumieć, że ochrona ratowników to ochrona nas wszystkich – bo w krytycznej sytuacji to właśnie oni są naszą pierwszą linią obrony.
Koniec pobłażania dla agresorów?
Incydent w Gdańsku jest niestety tylko jednym z wielu. Coraz częściej słyszymy o przypadkach agresji wobec lekarzy, pielęgniarek i ratowników. To smutny obraz społeczeństwa, które zapomina o podstawowych zasadach współżycia i szacunku dla tych, którzy niosą pomoc. Miejmy nadzieję, że surowe kary, takie jak ta grożąca 59-latce, staną się jasnym sygnałem, że na takie zachowania nie ma i nie będzie przyzwolenia.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.