Gigantyczny pająk w Lublinie. Kto stoi za tą zaskakującą instalacją?

2025-10-30 10:21

W Lublinie, na tle zbliżającego się Halloween, pojawiła się wyjątkowa dekoracja – gigantyczny pająk z plastikowych butelek. Ta ekologiczna i pomysłowa instalacja, stworzona przez Rafała Sikorę i jego córkę Weronikę, stała się prawdziwą sensacją, przyciągając spojrzenia mieszkańców i spacerowiczów. Zobacz, ile odpadów udało się przetworzyć w dzieło sztuki.

Ogromna rzeźba pająka, wykonana z zielonych i przezroczystych plastikowych butelek, dominuje centralną część kadru. Pająk ma osiem długich, segmentowych nóg, a jego tułów i głowa są również uformowane z butelek. Oczy pająka są wyraźnie zaznaczone jako dwie jaskrawoczerwone kule. Rzeźba stoi na zielonej, trawiastej powierzchni, pokrytej gdzieniegdzie brązowymi liśćmi, co sugeruje jesień. W tle widać drzewa z pomarańczowo-brązowymi liśćmi, a także zarys budynków i latarni.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Ogromna rzeźba pająka, wykonana z zielonych i przezroczystych plastikowych butelek, dominuje centralną część kadru. Pająk ma osiem długich, segmentowych nóg, a jego tułów i głowa są również uformowane z butelek. Oczy pająka są wyraźnie zaznaczone jako dwie jaskrawoczerwone kule. Rzeźba stoi na zielonej, trawiastej powierzchni, pokrytej gdzieniegdzie brązowymi liśćmi, co sugeruje jesień. W tle widać drzewa z pomarańczowo-brązowymi liśćmi, a także zarys budynków i latarni.

Pająk gigant w Lublinie z recyklingu

W Lublinie nastał czas niezwykłych, jesiennych dekoracji, lecz jedna z nich zdecydowanie wybija się ponad standardowe dynie i szkielety. Na willi Rafała Sikory zagościł gigantyczny pająk z butelek po wodzie mineralnej, który stał się lokalną sensacją. Nie jest to bynajmniej kolejny przykład przesadnej, amerykańskiej mody, a raczej hołd dla kreatywności i ekologii, która zyskuje coraz większe uznanie.

Instalacja, choć inspirowana zagranicznymi trendami, ma w sobie duszę polskiego pragmatyzmu i pomysłowości. Weronika, córka pana Rafała, której przypadła rola artystycznej wizjonerki, nadała projektowi finalny kształt. Tradycja Halloween, która tak fascynuje lublinianina, została przetworzona w coś więcej niż tylko sezonową ozdobę – w manifest dbania o środowisko, dostępny dla każdego.

"Od dawna bardzo się tym interesowałem, tradycja Halloween mnie fascynuje" - opowiada pan Rafał przypominając sobie dwie wizyty w Nowym Jorku, gdzie trafił z rodziną w tym czasie.

Inspiracje zza oceanu

Rafał Sikora nie ukrywa, że inspiracją do stworzenia tak monumentalnej dekoracji były jego podróże za ocean. Wizyty w Nowym Jorku podczas Halloween odcisnęły na nim trwałe piętno, zwłaszcza w kontekście ekstrawaganckich dekoracji domów i barwnych parad. To właśnie tam zrodziła się idea, by przenieść tę amerykańską fantazję na lubelski grunt, ale z lokalnym, proekologicznym twistem.

Chociaż Halloween ma swoje korzenie w kulturze celtyckiej i początkowo było związane z pamięcią o zmarłych, dziś jest to święto o znacznie lżejszym i weselszym wydźwięku. Pan Rafał, choć jest katolikiem, patrzy na to wydarzenie z perspektywy kulturowego fenomenu, który pozwala na artystyczne eksperymenty i społeczną interakcję, bez głębszych filozoficznych implikacji. To właśnie ten "obłędny" aspekt Nowego Jorku pchnął go do działania.

"Zarówno parada, przebrania w których pojawili się na niej ludzie, jak i obłędne wręcz dekoracje domów zostały mi w pamięci."

Jak powstała gigantyczna instalacja?

Geneza pająka jest równie intrygująca, co sam efekt końcowy. Przez sześć długich lat pan Rafał gromadził butelki po swojej ulubionej wodzie mineralnej, z myślą o tym, że kiedyś "coś z nich wybuduje". Wizja ekologicznego projektu kiełkowała powoli, aż w końcu sterta plastiku na strychu stała się na tyle uciążliwa, że nie można było jej dłużej ignorować.

Dopiero delikatna, ale stanowcza sugestia żony, która zauważyła problem z miejscem do wieszania prania, przyspieszyła realizację projektu. Tak oto rodzinna współpraca zamieniła domową kuchnię w prawdziwe centrum dowodzenia artystycznej produkcji. Poszczególne części pająka, składające się z około tysiąca butelek, były starannie tworzone pod dachem, by następnie złożyć je w całość na zewnątrz, tworząc stabilną i odporną na wiatr konstrukcję.

"Weź coś z tym zrób, bo już nie ma gdzie prania wieszać" - delikatnie zasugerowała mu żona.

"Okiełznać taką ilość butelek nie było łatwo" - mówi, podkreślając, że wszystko udało się znakomicie i konstrukcja jest stabilna.

Stabilność i podziw na lubelskiej Dziesiątej

Mimo pozornie kruchego materiału, z jakiego powstała instalacja, pan Rafał zapewnia o jej solidności. Tysiąc plastikowych butelek zostało połączonych w taki sposób, że nawet silniejsze podmuchy wiatru nie zagrożą dziełu. To świadectwo nie tylko artystycznego zmysłu, ale także inżynieryjnej precyzji, która pozwoliła stworzyć obiekt zarówno efektowny, jak i bezpieczny.

Pająk szybko stał się atrakcją dzielnicy "Dziesiąta". Nie ma chyba spacerowicza, który przeszedłby obok obojętnie. Dzieło cieszy oko zarówno dzieci, jak i dorosłych, wywołując uśmiech i nieraz zabawne komentarze. Najtrafniej ujął to pewien kilkuletni malec, który z dziecięcą logiką stwierdził: "Ale musi jeść duże muchy". To najlepszy dowód, że sztuka z recyklingu może inspirować i bawić całe pokolenia.

"Nawet duży podmuch wiatru nie sprawi, że poleci gdzieś na miasto" - dodaje z uśmiechem.

"Ale musi jeść duże muchy" - racjonalnie zauważył pewien kilkuletni spacerowicz.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.