Spis treści
Dramat 25-letniej klaczy Baśki w Bydgoszczy
Malina Rudnik, właścicielka stadniny pod Bydgoszczą, stanęła przed trudnym wyzwaniem. Gdy otrzymała propozycję pracy w prestiżowej stajni pod Częstochową, jej zawodowe marzenie, musiała podjąć decyzję, co dalej z jej podopiecznymi, w tym z 25-letnią klaczą Baśką. Zrozumiałe jest, że zmiana życia wiąże się z wieloma logistycznymi problemami, jednak intencje pani Maliny były jasne – zapewnić koniowi godną jesień życia, a nie brutalne pozbycie się go.
Pani Malina opublikowała w sieci ogłoszenie, w którym szukała domu dla Baśki, oferując nawet pokrywanie kosztów weterynarza, kowala i wyżywienia. Chciała znaleźć dla niej "pensjonat" lub miejsce do towarzystwa, gdzie klacz mogłaby spędzać czas z innymi końmi, a nawet okazjonalnie pracować z dziećmi. Niestety, zamiast zrozumienia i pomocy, ogłoszenie wywołało falę bezlitosnych komentarzy, które wstrząsnęły właścicielką do głębi.
"W związku z wyjazdem szukam dla mojej 25-letnij klaczy domku. Oddam ją jako konia do towarzystwa, jestem w stanie płacić za kowala, weterynarza i jedzenie. Jestem otwarta na propozycje, zależy mi tylko na dobrej opiece nad nią" - takie ogłoszenie pojawiło się w sieci i od razu wzbudziło emocje.
Szokujące sugestie o losie konia
Bezduszność niektórych internautów nie zna granic. Malina Rudnik, zamiast wsparcia w poszukiwaniach godnego miejsca dla swojej wiernej klaczy, musiała zmierzyć się z okrutnymi sugestiami, by po prostu wysłać Baśkę na rzeź. To pokazuje, jak bardzo w społeczeństwie wciąż brakuje empatii wobec zwierząt, które przez lata służyły człowiekowi i zasługują na szacunek.
Wielu ludzi wydaje się zapominać, że zwierzęta to nie przedmioty, które można wyrzucić, gdy przestaną być "użyteczne". Baśka przez lata uczyła dzieci jeździć konno i obchodzić się z zwierzętami, była częścią rodziny. Dla pani Maliny pozbycie się jej byłoby równoznaczne ze zdradą. Na szczęście, handlarzy, którzy pojawili się z "charakterystyczną gadką", właścicielka potrafiła rozpoznać błyskawicznie, chroniąc klacz przed niechcianym losem.
- Dla mnie to szok. Nie wyobrażam sobie, abym mogła wysłać na rzeź moją Baśkę, która tak wiernie służyła mi przez ostatnie lata. Pracowała dla mnie, dzięki niej uczyłam dzieci jeździć konno i obchodzić się ze zwierzętami. A teraz miałabym się jej po prostu pozbyć, tylko dlatego, że wyjeżdżam na drugi koniec Polski, a ona ma już swoje lata? Ale handlarza, po charakterystycznej gadce, daje się rozpoznać bardzo szybko. Klacz trafiła do dobrego domu! - opowiada Malina Rudnik.
Czy ludzie czytają ogłoszenia ze zrozumieniem?
Właścicielka stadniny z Bydgoszczy z rozczarowaniem zauważa, że wielu komentujących nie zadało sobie trudu, by przeczytać jej ogłoszenie ze zrozumieniem. Nie chodziło o oddanie konia na własność i pozbycie się odpowiedzialności, lecz o zapewnienie mu godnego życia w formie pensjonatu lub "konia do towarzystwa". Malina Rudnik podkreślała, że klacz nadal pozostaje jej własnością, a ona sama odpowiada za jej los, co jasno świadczy o głębokiej więzi i odpowiedzialności.
To podejście jest wzorem do naśladowania w czasach, gdy wiele zwierząt, zwłaszcza tych starszych lub schorowanych, jest porzucanych. Dążenie do zapewnienia Baśce towarzystwa innego konia oraz możliwości pracy z dziećmi na krótkich, rekreacyjnych spacerach świadczy o głębokiej empatii. Jak sama właścicielka zaznacza, taka aktywność jest wręcz wskazana dla zdrowia starszego zwierzęcia, utrzymując je w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.
- Zdziwiło mnie też to, że ludzie nie czytali ze zrozumieniem mojego ogłoszenia. Ja nie chciałam się konia pozbyć, nikomu go przekazywać na własność. Klacz pozostaje moja, to ja odpowiadam za jej los, ale szukałam miejsca, czegoś w rodzaju pensjonatu, gdzie miałaby dobrą opiekę i może towarzystwo innego konia (zdarza się, że hodowcy szukają właśnie konia do towarzystwa np. dla swojego sędziwego zwierzęcia). Baśka jest na tyle silna i zdrowa, że jeszcze parę lat może popracować z dziećmi, np. chodzić na krótkie, półgodzinne spacery do lasu. To jej zresztą też dobrze zrobi - dla zdrowia - mówi Malina Rudnik.
Wierna Baśka: do końca swoich dni
Baśka jest z Maliną Rudnik od czterech lat, a decyzja o jej zakupie była świadoma i nacechowana obietnicą. Właścicielka od początku wiedziała, że klacz zostanie z nią "do końca, do swoich ostatnich dni". To deklaracja, której często brakuje w dzisiejszych czasach, gdy zwierzęta traktowane są jak chwilowa moda, a nie zobowiązanie na całe życie. Baśka, mimo swojego wieku, wciąż jest pełna sił witalnych, wdzięczna i kochana.
Przez lata klacz służyła jako doskonały nauczyciel, wprowadzając młodych jeźdźców w świat koni i przygotowując ich do pierwszych zawodów. Jej obecny wiek sprawia, że jest już koniem-emerytem, ale jej zdrowie i kondycja pozwalają na łagodną aktywność. Malina Rudnik zapewnia, że będzie regularnie odwiedzać Baśkę w nowym domu, utrzymując z nią kontakt i upewniając się, że jej wierność została nagrodzona godną starością. To historia, która powinna stać się przypomnieniem o prawdziwej wartości relacji między człowiekiem a zwierzęciem.
- Basia jest ze mną od 4 lat. Kiedy ją kupowałam, wiedziałam, że zostanie ze mną do końca, do swoich ostatnich dni. To wspaniała klacz. Pracowała podczas zajęć rekreacji konnej z dziećmi, przygotowała młodych jeźdźców na pierwsze zawody. Jest w wieku, w którym konie stopniowo słabną, stają się emerytami, ale wciąż ma mnóstwo sił witalnych. Jest bardzo wdzięcznym, kochanym zwierzęciem. Z nowymi opiekunami jestem umówiona tak, że będę zaglądać do Basi, kiedy tylko będę przyjeżdżała do domu, pewnie co parę tygodni - mówi pani Malina.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.