Spis treści
Zaduszki w Krakowie. Czy festyn pasuje do święta?
Wszystkich Świętych w Krakowie to dzień, który od lat łączy w sobie głęboką refleksję z lokalnymi zwyczajami, często budzącymi skrajne emocje. W tym roku, przy sprzyjającej pogodzie, krakowianie i krakowianki licznie odwiedzali miejskie nekropolie, w tym najważniejszy, cmentarz Rakowicki. To właśnie tam, obok bram cmentarnych, ponownie rozłożyły się stoiska handlowe, które na nowo rozbudziły debatę o granice tradycji i komercji.
Z jednej strony mamy uroczystą atmosferę modlitwy i wspomnień, z drugiej zaś obraz niemalże odpustowego jarmarku, który wielu uważa za nieadekwatny do powagi miejsca i okoliczności. Kontrast między zadumą a festynem, choć dla niektórych wpisany w krajobraz Krakowa, nie przestaje prowokować do refleksji nad tym, jak naprawdę powinniśmy uczcić pamięć zmarłych.
Kwesty na cmentarzach. Kto zbierał datki?
Oprócz stoisk z łakociami, Dzień Wszystkich Świętych w Krakowie to także czas szlachetnych inicjatyw. Na wielu cmentarzach organizowane są charytatywne kwesty, podczas których znane osobistości apelują o wsparcie. Zebrane środki przeznaczane są na ratowanie i renowację zabytkowych nagrobków oraz utrzymanie historycznych obiektów, co stanowi nieoceniony wkład w ochronę dziedzictwa.
W tym roku na cmentarzu Rakowickim w akcji uczestniczyli m.in. aktorka Anna Dymna, prezydent miasta Aleksander Miszalski oraz senator Jerzy Fedorowicz, a także znany kucharz Robert Makłowicz. Do kwestujących dołączyli również bracia kurkowi oraz wolontariusze, którzy zbierali fundusze na upamiętnienie żołnierzy wyklętych, podkreślając społeczną wagę tego wydarzenia.
Jarmark pod Rakowickim. Co dominowało na straganach?
Niezmiennym elementem krajobrazu pod krakowskimi cmentarzami, zwłaszcza przy Rakowickim, są stragany ze słodyczami. Okolice nekropolii zamieniają się w barwny, choć dla wielu kontrowersyjny, jarmark, gdzie główną rolę odgrywają słodkie przysmaki. Widok straganów pełnych cukierków, bezowych misiów i trupiego miodku bywa dla niektórych zaskakujący, wręcz szokujący.
Ten rok pokazał, że mimo ogólnego nastroju zadumy, handel pod cmentarzem Rakowickim miał się dobrze, a sprzedawcy oferowali szeroki wybór łakoci. Fenomen tych straganów od lat dzieli mieszkańców, jedni traktują je jako tradycję, inni natomiast jako profanację miejsca, w którym powinniśmy oddawać się refleksji, a nie konsumpcji.
Trupi miodek i rurki z kremem. Skąd ta nazwa?
Wśród najpopularniejszych słodyczy, które co roku królują pod cmentarzem Rakowickim, szczególne miejsce zajmuje tak zwany trupi miodek – regionalny, krakowski przysmak o intrygującej, a zarazem nieco makabrycznej nazwie. Są to karmelowe cukierki o nieregularnych kształtach, dostępne w różnych smakach, takich jak śmietankowy, orzechowy czy czekoladowy.
Oprócz trupiego miodku, dużym powodzeniem wśród odwiedzających cieszyły się także urocze misie bezowe i klasyczne rurki z kremem, które szybko znikały ze straganów. Popularność tych słodkości w tak specyficznym dniu, jakim jest Wszystkich Świętych, zdaje się jedynie podkreślać unikalność krakowskich zwyczajów, gdzie tradycja i jej interpretacje potrafią zaskoczyć.
Co myślą krakowianie o straganach pod cmentarzem?
Dyskusja na temat obecności handlu pod cmentarzami w Dzień Wszystkich Świętych trwa w Krakowie od lat. Dla części mieszkańców stragany z zabawkami i słodyczami to nieodłączny element tradycji, który wrośł w miejski krajobraz i ma swoje historyczne korzenie, dodając uroczystościom specyficznego kolorytu.
Jednakże, nie brakuje również stanowczych głosów krytyki. Wielu obywateli uważa, że cmentarz to miejsce święte, które powinno być wolne od jarmarcznego zgiełku i konsumpcji, a objadanie się rurkami z kremem między grobami godzi w powagę święta i pamięć o zmarłych, co budzi uzasadnione oburzenie.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.