Spis treści
Trzynaste wezwanie pamięci
Po raz trzynasty w Nowym Sączu zapłoną „Listopadowe Światła Pamięci”. Nie jest to bynajmniej okazja do triumfalnego świętowania, lecz raczej świadectwo nieustannej, wręcz syzyfowej pracy. Trzynaście lat przypominania, że są miejsca i ludzie, o których zapomniał czas oraz ludzie, którzy mieli ich pamiętać. Czy to nie ponury znak naszych czasów, że corocznie musimy z determinacją oświetlać zapomniane cmentarze, by te w ogóle zaistniały w świadomości publicznej?
Akcja stowarzyszenia Sądecki Sztetl, choć szlachetna, zmusza do refleksji nad tym, ile jeszcze lat minie, zanim takie inicjatywy staną się zbędne. Zamiast rutynowo podziwiać światła, powinniśmy zastanowić się, dlaczego w ogóle jest potrzeba ich zapalania. To nie tylko hołd dla zmarłych, ale i wyrzut sumienia dla żywych, że przez dekady pozwoliliśmy, by pamięć o nich powoli gasiła się w ciemnościach zapomnienia i zarośli.
Czym jest zapomniany cmentarz?
Zapomniane cmentarze to więcej niż tylko nagrobki pokryte patyną czasu i bluszczem. To miejsca, które zostały wymazane z lokalnej świadomości, a ich historia zatarła się w opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Często kryją w sobie opowieści o społecznościach, które kiedyś stanowiły integralną część regionu, a dziś istnieją jedynie w archiwach i na takich właśnie nekropoliach. To świadectwo zmienności losów i tragicznych wydarzeń historycznych, które sprawiły, że nie ma już nikogo, kto mógłby o nie dbać.
Pojęcie „zapomniany cmentarz” brzmi dziś boleśnie aktualnie. W dobie poszukiwania tożsamości i korzeni, ignorowanie tych miejsc jest jak świadome odcinanie się od części własnej historii. Ileż tajemnic kryją te zaniedbane mogiły, ile nierozpowiedzianych historii? Akcja Sądeckiego Sztetl staje się więc symbolicznie latarnią morską, która ma prowadzić do tych zatopionych w niepamięci wysp przeszłości, zanim całkowicie pochłonie je żywioł obojętności.
Kto opiekuje się bezimiennymi grobami?
W obliczu problemu bezimiennych lub po prostu opuszczonych grobów, pytanie o opiekę staje się retoryczne. Kiedy ostatnia rodzina odeszła lub wymarła, a domy zniknęły z mapy, co pozostaje? Najczęściej jest to tylko trawa i krzewy zarastające resztki nagrobków. Brak opieki to nie tylko estetyczny problem, to symboliczne zacieranie śladów istnienia. Ludzie, którzy zostali tam pochowani, zasługują na minimum szacunku, niezależnie od tego, kim byli i jaką rolę odgrywali w społeczności.
Stowarzyszenie Sądecki Sztetl, podejmując się tej misji, staje w pewnym sensie w roli duchowego spadkobiercy, który przypomina o obowiązku pamięci. To oni, z garstką wolontariuszy, przez te trzynaście lat symbolicznie „adoptują” te groby, zapewniając im chwilową, ale jakże ważną atencję. Ich praca to żywy przykład tego, że nawet w czasach globalnej amnezji wciąż znajdują się ci, którzy gotowi są walczyć o godność zmarłych i nie pozwolić na ich całkowite unicestwienie w pustce.
Sądecki Sztetl – strażnicy pamięci
Stowarzyszenie Sądecki Sztetl od trzynastu lat konsekwentnie pielęgnuje pamięć o zapomnianych mieszkańcach regionu, zwłaszcza tych pochodzenia żydowskiego. Ich działanie to coś więcej niż tylko zapalanie światełek – to proces edukacyjny, który zmusza do konfrontacji z niewygodną przeszłością. To przypomnienie, że historia regionu jest znacznie bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, a jej zaniedbane fragmenty czekają na odkrycie i należne im miejsce w narracji.
W erze, gdzie pamięć jest często selektywna, a historia naginana do bieżących potrzeb, inicjatywy takie jak „Listopadowe Światła Pamięci” stają się bezcenne. Pokazują, że odpowiedzialność za dziedzictwo to ciężar, który spada na całą społeczność, a nie tylko na historyków czy nielicznych pasjonatów. Sądecki Sztetl to wzorowy przykład, jak lokalna inicjatywa może odgrywać kluczową rolę w ochronie zbiorowej pamięci, przeciwstawiając się cichej erozji, której ulega to, co zapomniane.
Dlaczego pamięć jest dziś ważna?
Wydawać by się mogło, że w XXI wieku, gdzie informacja jest na wyciągnięcie ręki, problem zapomnianych grobów i cmentarzy powinien być marginalny. Nic bardziej mylnego. To właśnie dziś, gdy świat pędzi, a ludzie łatwo zapominają o wczoraj, potrzeba takich akcji jest szczególnie widoczna. Pamięć o zmarłych, szczególnie tych, którzy nie mają już nikogo, to barometr naszego człowieczeństwa. To test na to, czy potrafimy dostrzec godność w każdym, niezależnie od jego historii czy wyznania.
Listopadowe Światła Pamięci, zapalane po raz trzynasty, to nie tylko symboliczny akt, ale przede wszystkim apel o głębszą refleksję nad tym, co stanowi o naszej tożsamości. To wezwanie do spojrzenia poza własne podwórko, poza bieżące wydarzenia i odnalezienia tych, którzy zostali niegdyś przez los lub historię zapomniani. Dopóki będą takie miejsca, dopóty będziemy musieli je oświetlać – aż do momentu, gdy pamięć stanie się wspólnym dziedzictwem, a nie tylko zadaniem dla nielicznych.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.