Spis treści
Lech Poznań w kryzysie
Lech Poznań, niegdyś dominator polskiej ligi, stanął do niedzielnej konfrontacji z Arką Gdynia w nastrojach dalekich od optymizmu. Ostatnie tygodnie to dla „Kolejorza” pasmo rozczarowań – trzy ligowe remisy z rzędu oraz bolesna porażka z Rayo Vallecano, która dolała oliwy do ognia. W szatni Nielsa Frederiksena z pewnością zagościła niepewność, a widmo kompromitacji z Lincoln Red Imps czy męczarni w Słupsku wciąż unosiło się w powietrzu.
Przed startem 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy, presja na zespole z Poznania była ogromna. Utrata ośmiu punktów do liderującego Górnika oznaczała, że każdy kolejny mecz był walką o odzyskanie zaufania i powrót na zwycięską ścieżkę. Tymczasem na drodze „Kolejorza” stanęła Arka Gdynia, zespół, który w sezonie 2025/26 udowodnił, że potrafi napsuć krwi faworytom, o czym boleśnie przekonała się choćby Cracovia.
Kto zastąpił kontuzjowanego Ishaka?
W niedzielnym starciu w Gdyni, Lech musiał radzić sobie bez swojego kluczowego napastnika, kontuzjowanego Mikaela Ishaka. Szweda w ataku zastąpił Yannick Agnero, który po fatalnym występie w Hiszpanii otrzymał szybką szansę na rehabilitację. Los jednak chciał inaczej, a już w 15. minucie to Pablo Rodriguez, po podaniu od Kornela Lismana, wpakował piłkę do siatki, dając gościom prowadzenie.
Pierwsza połowa nie przyniosła jednak przełomu dla Lecha. Choć Rodriguez miał jeszcze jedną szansę, Węglarz skutecznie bronił bramki Arki. Z kolei Sebastian Kerk, próbując odpowiedzieć na trafienie Hiszpana, również napotkał na opór ze strony bramkarza „Kolejorza”. Wydawało się, że mimo słabej formy, poznaniacy kontrolują sytuację, jednak to tylko pozory.
Czerwona kartka i punkt zwrotny meczu
Po zmianie stron Pablo Rodriguez ponownie stanął przed szansą na podwyższenie prowadzenia, tym razem po świetnym podaniu od Luisa Palmy. Niestety, Hiszpan zmarnował idealną okazję, co okazało się brzemienne w skutkach. Kilka minut później na boisku doszło do kluczowego zdarzenia, które całkowicie odmieniło losy spotkania. Timothy Ouma, środkowy pomocnik Lecha, zobaczył dwie żółte kartki i musiał przedwcześnie opuścić plac gry, osłabiając swoją drużynę.
Arka Gdynia, grając w przewadze, natychmiast wyczuła swoją szansę na odrobienie strat i walkę o cenne punkty. Podopieczni Dawida Szwargi nie marnowali czasu, a ich ofensywa zaczęła nabierać tempa. Niecałe dziesięć minut po tym, jak Lech został z dziesięcioma zawodnikami, padła wyrównująca bramka, która dała gospodarzom wiatr w żagle i zapoczątkowała ich niesamowity powrót.
Espiau bohaterem, Frederksen na wylocie?
W 64. minucie doszło do wyrównania – strzał z powietrza Kerka trafił w Espiau, który zapisał na swoim koncie pierwsze trafienie. To był dopiero początek hiszpańskiego show w Gdyni. Podopieczni Dawida Szwargi poszli za ciosem, a Espiau kontynuował swój festiwal strzelecki. W zaledwie 14 minut Hiszpan ustrzelił klasycznego hat-tricka, asystowali mu przy tym Gaprindaszwili i Jakubczyk, co wprawiło trybuny w ekstazę.
Lech Poznań po raz kolejny w tym sezonie pokazał kompletną niemoc w grze w dziesięciu, co wzbudza coraz głośniejsze spekulacje na temat przyszłości Nielsa Frederiksena. Porażka w Gdyni nie tylko nie zbliżyła „Kolejorza” do ligowego podium, ale też pogłębiła kryzys i postawiła kolejne znaki zapytania nad formą zespołu. Z kolei Arka, dzięki temu triumfowi, awansowała na 11. miejsce w PKO BP Ekstraklasie, zapewniając sobie spokojniejszą przerwę reprezentacyjną i zwiększając przewagę nad strefą spadkową.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.