Spis treści
Czym jest trend Moja data?
Doniesienia o „Moja data” jako kolejnym śmiertelnie groźnym wyzwaniu na TikToku obiegły Polskę z prędkością światła. Wszystko zaczęło się od alertu opublikowanego 8 grudnia w aplikacji "Kids Alert", która ma rzekomo monitorować cyfrowe zagrożenia. Na podstawie tych ostrzeżeń, Polska Agencja Prasowa 10 grudnia rozesłała depeszę, co doprowadziło do lawiny niepokojących artykułów w mediach ogólnopolskich – od portali internetowych, przez stacje radiowe, aż po telewizje. Wielu rodziców poczuło autentyczny strach o bezpieczeństwo swoich dzieci w sieci.
Szybko jednak pojawiły się poważne wątpliwości dotyczące realności tego zjawiska. Okazało się, że alarm podniesiono bez odpowiedniej weryfikacji. Dr Halszka Witkowska, ceniona suicydolog i ekspertka Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, postanowiła sprawdzić, czy taki trend w ogóle istnieje. To właśnie brak rzetelnych danych o szerokim zasięgu rzekomego trendu zapalił u niej czerwoną lampkę, sugerując, że mamy do czynienia z kolejnym przypadkiem dezinformacji.
"To, że kilka razy coś się w internecie pojawi, ktoś wrzuci jakąś pojedynczą informację, to nie znaczy, że to jest od razu trend. To są fake newsy, to są fałszywe informacje, a nawet jeżeli jest w tym ziarno prawdy, to zazwyczaj polega to na tym, że były dwa, trzy przypadki może, ktoś coś wrzucił do internetu, natomiast to nie świadczy o tym, że mamy do czynienia z jakimś konkretnym trendem" - tłumaczy dr Witkowska.
Jak Kids Alert generuje ostrzeżenia?
Gdy temat „Mojej daty” eksplodował w mediach, naturalnie pojawiły się pytania o źródło i mechanizmy weryfikacji informacji stojących za alertami "Kids Alert". Warto podkreślić, że aplikacja ta nie jest częścią żadnych oficjalnych, państwowych kanałów ostrzegania o zagrożeniach w internecie, lecz stanowi prywatną inicjatywę fundacji „Prospołeczna”. To kluczowa informacja, często pomijana w medialnych doniesieniach, która zmienia perspektywę oceny wiarygodności rozpowszechnianych ostrzeżeń.
Metody pozyskiwania danych przez twórców "Kids Alert" również budzą pewne kontrowersje, ponieważ opierają się na ręcznym monitoringu platformy TikTok. Kinga Szostko, autorka aplikacji, wyjaśnia, że zespół "Kids Alert" „ręcznie przeczesuje m.in. TikToka”. Deklaruje ona, że alerty trafiają do aplikacji dopiero w sytuacjach, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie najmłodszych użytkowników sieci, co ma być gwarantem ich wagi i zasadności.
"Ręcznie przeczesujemy m.in. TikToka. Jeśli jakieś treści wzbudzą nasze zainteresowanie albo zaczynają być popularne wśród młodych, zaczynamy je monitorować i patrzymy, co się dzieje dalej" - tłumaczy Kinga Szostko, autorka aplikacji "Kids Alert”.
Podejrzane dowody i rola CBZC
Twórcy aplikacji "Kids Alert" posuwają się nawet dalej, twierdząc, że dysponują „materiałem dowodowym” w sprawie trzech samobójstw młodych osób w województwie pomorskim. Kinga Szostko przekazała, że zdarzenia te miały być rzekomo związane z treściami wyświetlanymi przez dzieci na TikToku. Ta deklaracja, choć brzmiąca alarmująco, stawia pod znakiem zapytania metodologię i zakres ich działania, skoro policja nie potwierdza istnienia takiego trendu.
„są związane z tym co dzieci wyświetlały na TikToku” - przekazała Kinga Szostko.
W kontekście tych doniesień, Kinga Szostko sugeruje, że jej fundacja pełni rolę uzupełniającą dla organów ścigania, wskazując na brak podobnych komórek monitorujących sieć po stronie służb. Mimo to, Michał Pietraszko z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości Policji (CBZC) zapewnia, że jego biuro prowadzi nieustanne i kompleksowe monitorowanie sieci przez całą dobę, siedem dni w tygodniu, aby chronić młodych użytkowników przed zagrożeniami online.
"My informujemy mailowo CBZC (Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości Policji - red.) o danym zjawisku, więc oni mają tą wiedzę, ale w tych przestrzeniach ich nie ma, no bo nie ma komórek, które monitorują tego typu zachowania jak nasza, a więc ja mam wrażenie, że my weszliśmy w pewnego rodzaju niszę i trochę wspomagamy nasze organy" - tłumaczy w rozmowie z nami Kinga Szostko.
"Nasze biuro monitoruje sieć przez całą dobę, 7 dni w tygodniu" - zapewnia Michał Pietraszko.
Policja pyta; gdzie oficjalne ostrzeżenia?
Stanowisko policji w kwestii rzekomych trendów internetowych jest jasne i opiera się na sprawdzonych faktach, a nie na pojedynczych doniesieniach czy medialnych sensacjach. Michał Pietraszko z CBZC podkreśla, że funkcjonariusze aktywnie monitorują sieć w poszukiwaniu aktywności związanych z samobójstwami czy innymi zagrożeniami. W przypadku ujawnienia takich wpisów, informacje są natychmiast przekazywane właściwym jednostkom policji, które podejmują niezbędne czynności.
Policja nie ocenia, co jest trendem, a co nim nie jest w oparciu o medialne nagłówki. Zamiast tego, ostrzeżenia o realnych zagrożeniach są wydawane wyłącznie, gdy w krótkim czasie wystąpi kilka potwierdzonych przypadków, zgłoszonych lub ujawnionych przez samych funkcjonariuszy. Kluczowe jest, że alarmy dotyczące "Mojej daty" lub innych podobnych, rzekomych zagrożeń, nigdy nie pojawiły się na oficjalnych stronach internetowych polskiej Policji ani w ich kanałach w mediach społecznościowych. To wymowny dowód na to, że informacje o tym „trendzie” nie miały pokrycia w rzeczywistości.
"Funkcjonariusze sprawdzają aktywność w sieci, które między innymi zakrawają o tematy samobójstwa i jeśli takowe wpisy, czy też aktywność zostanie ujawniona, policjanci naszego biura informują właściwą jednostkę policji, na której podległym terenie przebywa taka osoba, by podjąć czynności w niezbędnym zakresie" - wyjaśnia Michał Pietraszko.
Czy efekt Wertera zagrozi dzieciom?
Nie negując ani nie oczerniając misji organizacji "Kids Alert", warto jednak zwrócić uwagę na potencjalne konsekwencje niezweryfikowanych alarmów. Sam fakt, że Polska Agencja Prasowa podchwyciła informację z prywatnej aplikacji, doprowadził do ogólnopolskiej paniki, która mogła niepotrzebnie zogniskować uwagę na zjawisku, którego faktycznie nie było. Taka sytuacja może prowadzić do niebezpiecznego „efektu Wertera” – zjawiska, w którym nagłaśnianie samobójstw lub podobnych zachowań może paradoksalnie skłaniać do ich naśladowania.
Co ciekawe, przed tym właśnie niebezpiecznym mechanizmem ostrzegali sami twórcy "Kids Alert" w przeszłości. W jednym ze swoich alertów z 13 października 2025 roku, zatytułowanym „Nie znikaj!”, wyraźnie podkreślili, że „błędne nagłaśnianie ryzyka może uruchamiać tzw. efekt Wertera, co niepotrzebnie wzmocni zainteresowanie i skłoni młodzież do naśladowania określonego zjawiska”. To ironiczny paradoks, że fundacja, która sama przestrzegała przed takimi konsekwencjami, mogła nieświadomie przyczynić się do jego wywołania poprzez rozpowszechnianie niepotwierdzonych informacji o "Mojej dacie". Skutki niezweryfikowanych doniesień bywają daleko idące i mają realny wpływ na psychikę młodzieży.
"Błędne nagłaśnianie ryzyka może uruchamiać tzw. efekt Wertera, co niepotrzebnie wzmocni zainteresowanie i skłoni młodzież do naśladowania określonego zjawiska" - cytat z alertu „Nie znikaj!” z 13.10.2025 r. aplikacji Kids Alert.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.