Polski sadownik podsumowuje sezon. Czy ta walka o rentowność ma sens?

2025-11-04 15:59

Choć Polska utrzymuje pozycję lidera w produkcji jabłek w Unii Europejskiej, a eksport bije rekordy, lubelscy sadownicy mierzą się z gorzką rzeczywistością. Mimo wyższych plonów niż rok temu, kluczowym problemem pozostaje niska rentowność, szczególnie odczuwalna po zamknięciu strategicznych rynków wschodnich, co zmusza producentów do szukania nowych rozwiązań.

Droga biegnąca przez rozległy sad jabłoniowy, z rzędami drzew uginającymi się pod ciężarem dojrzałych, czerwonych i żółtych jabłek. Ścieżka jest pokryta zieloną trawą z widocznymi kroplami rosy, a po jej bokach leżą liczne jabłka, które spadły z gałęzi. Poranne słońce, nisko na horyzoncie, przebija się przez liście drzew po lewej stronie, tworząc wyraźne promienie światła i rozświetlając mgłę unoszącą się w oddali.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Droga biegnąca przez rozległy sad jabłoniowy, z rzędami drzew uginającymi się pod ciężarem dojrzałych, czerwonych i żółtych jabłek. Ścieżka jest pokryta zieloną trawą z widocznymi kroplami rosy, a po jej bokach leżą liczne jabłka, które spadły z gałęzi. Poranne słońce, nisko na horyzoncie, przebija się przez liście drzew po lewej stronie, tworząc wyraźne promienie światła i rozświetlając mgłę unoszącą się w oddali.

Plony większe, ale czy wystarczające?

Końcówka roku to zawsze czas podsumowań dla rolników, a w szczególności dla lubelskich sadowników, którzy właśnie zakończyli sezon zbiorów jabłek. Robert Gogółka, właściciel 11-hektarowego sadu w województwie lubelskim, podzielił się swoją perspektywą, rzucając światło na wyzwania i drobne sukcesy minionych miesięcy.

Jak co roku, matka natura miała swoje plany, a majowe przymrozki kolejny raz pokazały swoją bezwzględność. Mimo że plony są zdecydowanie wyższe niż w fatalnym poprzednim roku, osiągnęły zaledwie około 70% potencjalnych zbiorów, co dla sadowników oznacza ciągłą walkę o osiągnięcie pełni możliwości produkcyjnych.

Porównując rok poprzedni, to na pewno mamy plony wyższe. Jednak i w tym roku nie oszczędziły nas majowe przymrozki i tych 100% plonów nie mamy, a jedynie jakieś 70% z tego co powinniśmy zebrać. Uważam, że ten sezon jest średni, jeżeli chodzi o plony. Nie ukrywam, że 3 lata temu osiągałem 60-70 ton z hektara jabłka konsumpcyjnego, a w tym roku było to około 40 ton. Natomiast jest dużo lepiej niż w zeszłym roku. Nie ma co porównać, bo w 2024 była tragedia - ocenia Robert Gogółka sadownika z województwa lubelskiego.

Ceny skupu a koszty produkcji. Czy to się kalkuluje?

Rozdźwięk między cenami na sklepowych półkach a stawkami oferowanymi przez skupy to od lat bolączka polskich sadowników. W tym roku za kilogram jabłek skup płacił zaledwie od 50 do 55 groszy, co w obliczu galopujących kosztów produkcji budzi poważne wątpliwości co do opłacalności całego przedsięwzięcia.

Wzrost cen robocizny, energii czy paliwa sprawia, że osiągnięcie satysfakcjonującej rentowności graniczy z cudem. Sadownicy pamiętają czasy, gdy sytuacja była inna; Robert Gogółka wspomina rok 2014, kiedy to za jabłko deserowe można było otrzymać 1,20-1,30 zł, co dziś wydaje się nierealnym luksusem w porównaniu do obecnych stawek.

Patrząc w tej chwili na koszty produkcji, koszty roboczogodzin, koszty energii, czy koszty paliwa, to rentowność nie jest satysfakcjonująca. W 2014 roku było podobnie, wtedy na przykład za jabłko deserowe przesortowane było to ok. 1,20zł-1,30zł, a warto zwrócić uwagę na cenę, jaka jest na półce w sklepie - podkreśla sadownik.

Alternatywne metody sprzedaży jabłek. Ratunek dla sadowników?

W obliczu trudnej sytuacji rynkowej, sadownicy z Lubelszczyzny, podobnie jak wielu innych w kraju, szukają alternatywnych dróg dystrybucji. Bezpośrednia sprzedaż jabłek, często z dostawą na osiedla w Lublinie, staje się coraz popularniejszą metodą omijania pośredników i uzyskiwania lepszych cen dla swoich produktów.

Jednak te lokalne inicjatywy to kropla w morzu potrzeb, zwłaszcza po tym, jak zamknął się dla nas rynek wschodni. Zachód, póki co, nie kwapi się do masowych zakupów, a kraje takie jak Węgry czy Rumunia preferują sprzedaż własnych jabłek, zanim w ogóle pomyślą o imporcie z Polski.

Nie ukrywam, że od zeszłego roku zbieramy zamówienia. Jeśli jest powiedzmy zamówienie na około kilkaset kilo, to czy ja, czy koledzy sadownicy przywozimy na osiedla na przykład do Lublina takie jabłka. Wtedy z automatu wiadomo, że mamy tę cenę wyższą niż u pośrednika, ale prawda jest taka, że odkąd nam się zamknął rynek wschodni, to zachód od nas na razie nie kupuje. Tacy Węgrzy czy Rumuni, to mają taką praktykę, że w marketach pierwsze sprzedają swoje jabłka, a dopiero później, gdy brakuje jabłek z własnego kraju, kupują od nas.

Polska potęga eksportowa. Kto kupuje nasze jabłka?

Polska dumnie dzierży palmę pierwszeństwa jako największy producent jabłek w całej Unii Europejskiej, co potwierdzają imponujące statystyki eksportowe. Tylko w październiku, zgodnie z danymi PIORiN, wyeksportowano ponad 30 tysięcy ton jabłek do krajów spoza UE, z czego ponad 11 tysięcy ton trafiło do Egiptu, co świadczy o globalnym zasięgu naszych produktów.

Ten imponujący wolumen eksportu, choć budzi narodową dumę, nie zawsze przekłada się na realne zyski i stabilność dla pojedynczego sadownika. Paradoksalnie, rekordy eksportowe mogą iść w parze z utrzymującą się niską rentownością na rodzimym rynku, co jest wyzwaniem, z którym polskie sadownictwo będzie musiało się mierzyć w nadchodzących latach.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.