Sabotaż na polskiej kolei. Rosyjskie służby stoją za próbą wykolejenia pociągów?

2025-11-20 11:47

Polski odcinek linii Warszawa–Lublin stał się areną poważnego incydentu. Sabotaż na polskiej kolei, według śledczych, był dziełem dwóch ukraińskich obywateli działających na zlecenie rosyjskich służb. Mężczyźni po dokonaniu aktu dywersji zniknęli na Białorusi, co skłoniło polskie władze do żądania ich natychmiastowego wydania. Prokuratura nie ma wątpliwości: to akt terrorystyczny o daleko idących konsekwencjach dla bezpieczeństwa kraju, budzący poważne pytania o jego międzynarodowy wymiar.

Tor kolejowy z kamieniami, biegnący przez rozległe pola, symbolizuje zagrożenia sabotażem i dywersją polskiej infrastruktury kolejowej. Więcej o wojnie hybrydowej i obronie kolei przeczytasz na portalu Super Biznes.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI Tor kolejowy z kamieniami, biegnący przez rozległe pola, symbolizuje zagrożenia sabotażem i dywersją polskiej infrastruktury kolejowej. Więcej o wojnie hybrydowej i obronie kolei przeczytasz na portalu Super Biznes.

Kim są sprawcy sabotażu kolejowego?

Polskie służby specjalne zdołały zidentyfikować dwóch mężczyzn, których obwinia się o próbę doprowadzenia do wykolejenia pociągów na kluczowej linii Warszawa–Lublin. Są to 41-letni Jewhienij Iwanow i 39-letni Ołeksandr Kononow, obaj obywatele Ukrainy, którzy mieli działać na bezpośrednie zlecenie rosyjskich służb specjalnych, pełniąc rolę głównych koordynatorów całej operacji.

Zaskakujące są okoliczności ich działania; według informacji Onetu, sprawcy przebywali na terenie Polski zaledwie kilka godzin, co było wystarczające, by przygotować planowany sabotaż. Bezpośrednio po zakończeniu operacji dywersyjnej mieli niezwłocznie uciec na Białoruś, gdzie wszelki ślad po nich zaginął, co wzbudza poważne obawy o międzynarodowy charakter tego incydentu.

Polska żąda wydania podejrzanych

W odpowiedzi na rażące naruszenie bezpieczeństwa państwa, polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych niezwłocznie wezwało białoruskiego charge d’affaires. Podczas spotkania przekazano mu oficjalną notę dyplomatyczną, w której Polska kategorycznie domaga się wydania podejrzanych o działania terrorystyczne na jej terytorium, co stanowi jasny sygnał o powadze sytuacji.

Dyplomaci wyraźnie podkreślili, że polski wniosek dotyczy incydentu o wyjątkowym znaczeniu, który stanowi bezpośrednie i poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa zarówno państwa, jak i setek pasażerów korzystających z krajowej sieci kolejowej. To pokazuje, że sprawa nie jest traktowana jako zwykły akt wandalizmu, lecz jako zaplanowany atak na infrastrukturę krytyczną.

Jakie zarzuty postawiła prokuratura?

Prokuratura Krajowa, biorąc pod uwagę charakter działań, nie wahała się postawić obu mężczyznom zarzutów przeprowadzenia aktu dywersyjnego o charakterze terrorystycznym. Za tego rodzaju przestępstwo polski kodeks karny przewiduje najsurowszą możliwą karę, jaką jest dożywotnie pozbawienie wolności, co świadczy o skali zagrożenia, jakie niosły ze sobą ich działania.

Rzecznik prokuratury potwierdził, że śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte w poniedziałek, a zebrane do tej pory materiały dowodowe są na tyle przekonujące, że jednoznacznie wskazują na udział obywateli Ukrainy w tych niebezpiecznych incydentach. W tle tej głównej sprawy trwają również kolejne zatrzymania osób, które mogą mieć jakiekolwiek powiązania z całą operacją dywersyjną, co sugeruje szerszy kontekst.

"Jak ustalił reporter RMF FM Tomasz Skory, do sądu w Warszawie trafił już wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania – niezbędny do wystawienia listów gończych oraz czerwonych not Interpolu."

Gdzie doszło do ataków na tory?

Warto przypomnieć, że te bulwersujące incydenty miały miejsce w ubiegły weekend, dokładnie 15 i 16 listopada 2025 roku, na dwóch strategicznych odcinkach linii kolejowej Warszawa–Lublin. Ataki dotknęły miejscowości Mika oraz rejon Puław, pokazując, że wybór lokalizacji nie był przypadkowy i miał na celu maksymalizację potencjalnych szkód.

W niedzielny poranek, maszynista jednego z pociągów jako pierwszy zgłosił niezwykłe deformacje torów, co natychmiast uruchomiło procedury bezpieczeństwa. Służby, które szybko przybyły na miejsce, potwierdziły, że infrastruktura kolejowa została poważnie uszkodzona w wyniku eksplozji, co mogło mieć katastrofalne konsekwencje dla przejeżdżających pociągów.

Czy pasażerom groziło niebezpieczeństwo?

Drugi przypadek dotyczył równie poważnego zniszczenia sieci trakcyjnej w pobliżu Gołębia, co stwarzało bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia podróżnych. Fragmenty uszkodzonej instalacji uderzyły w przejeżdżający pociąg relacji Świnoujście–Rzeszów, na pokładzie którego znajdowało się aż 475 pasażerów, co podkreśla skalę potencjalnej tragedii.

Mimo że jedna z szyb w pociągu została wybita na skutek uderzenia, szczęśliwie nikomu nic się nie stało, co można uznać za prawdziwy cud w obliczu tak poważnego incydentu. Ten fakt nie umniejsza jednak powagi sytuacji, wskazując na to, jak blisko było do masowej katastrofy, która mogła pochłonąć wiele ofiar.

Co oznacza alert bezpieczeństwa CHARLIE?

W następstwie tych wydarzeń, we wtorek 18 listopada, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa podjęło decyzję o ogłoszeniu trzeciego, podwyższonego stopnia alarmowego CHARLIE. Ten alert bezpieczeństwa jest obowiązujący na wszystkich liniach kolejowych kontrolowanych przez PKP PLK oraz PKP LHS i potrwa do północy 28 lutego 2026 roku, sygnalizując długotrwałe zagrożenie.

Poziom CHARLIE to nie byle jaki sygnał; oznacza on, że istnieje realne i weryfikowalne zagrożenie incydentami o charakterze terrorystycznym, co zmusza do podjęcia nadzwyczajnych środków. W praktyce wiąże się to z dodatkowymi dyżurami służb, wzmożonymi kontrolami infrastruktury oraz pełną gotowością do natychmiastowej reakcji w przypadku jakichkolwiek podejrzanych zdarzeń, zwiększając bezpieczeństwo na kolei.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.