Spis treści
Inwigilacja Giertycha. Co działo się naprawdę?
Inwigilacja Pegasusem Romana Giertycha to już nie tylko polityczne pogłoski, ale udokumentowana rzeczywistość, która z każdym dniem odkrywa kolejne, niepokojące szczegóły działań służb za czasów poprzedniej władzy. Mecenas, obecnie poseł Koalicji Obywatelskiej, znalazł się na liście osób intensywnie monitorowanych, co stawia pod znakiem zapytania fundamentalne zasady praworządności i etyki dziennikarskiej. Niepokojące jest, że inwigilacja dotyczyła osoby pełniącej rolę obrońcy, co może podważać zaufanie do zawodu adwokata. Cała sprawa z pewnością będzie miała dalekosiężne konsekwencje dla polskiej sceny politycznej.
Przez 151 dni, bez wiedzy zainteresowanego, CBA skrupulatnie rejestrowało jego prywatne i służbowe rozmowy telefoniczne, gromadząc blisko trzy tysiące nagrań. Roman Giertych był wówczas adwokatem rodziny Donalda Tuska, a jego kontakty z ówczesnym liderem opozycji były częste i regularne. Te fakty rodzą pytanie o prawdziwe motywy stojące za tak intensywnym i długotrwałym nadzorem nad politykiem i prawnikiem. Czy faktycznie chodziło o śledztwo w sprawie Polnordu, czy raczej o coś zupełnie innego?
"Przeze mnie chcieli dostać się do Donalda Tuska (68 l.), dopaść go – mówi w rozmowie z "Super Expressem" poseł KO Roman Giertych."
Zarzuty dla prezesa TK. Kto stoi za inwigilacją?
Cała Polska od lat żyje aferą związaną z systemem Pegasus, który, jak się okazuje, posłużył do inwigilacji aż 578 osób w latach 2017–2022. Na tej obszernej liście znalazł się także mecenas Roman Giertych, co wzbudza szczególne kontrowersje, biorąc pod uwagę jego ówczesną rolę jako adwokata rodziny Donalda Tuska. Choć wobec Giertycha toczyło się śledztwo dotyczące Polnordu, skala i kontekst inwigilacji budzą poważne wątpliwości co do rzeczywistych intencji służb. Pytanie, czy śledztwo było jedynie pretekstem.
Po zmianie władzy w 2023 roku, sprawa użycia Pegasusa nabrała tempa, co doprowadziło do wszczęcia gruntownego dochodzenia. "Gazeta Wyborcza" donosi, że Prokuratura Krajowa złożyła wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej obecnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, Bogdana Święczkowskiego. Śledczy chcą mu postawić zarzut wydania poleceń mających na celu pozyskanie informacji o życiu prywatnym i zawodowym Giertycha, co wskazuje na znacznie szerszy zakres działań niż jedynie kwestie biznesowe. To wydarzenie z pewnością wstrząśnie polską sceną prawniczą i polityczną.
Nagrania Giertycha. Co zawierają płyty DVD?
To nie są spekulacje, lecz fakty – jak donosi "GW", w 2020 roku Bogdan Święczkowski, sprawujący wówczas funkcję Prokuratora Krajowego, osobiście wydał polecenie CBA, by skopiować nagrania z dwóch telefonów należących do Romana Giertycha. To polecenie zostało wykonane z chirurgiczną precyzją: 8 lipca Daniel Karpeta, zastępca szefa CBA, przekazał Prokuraturze Krajowej aż 15 płyt DVD, zawierających od 2,5 do 3 tysięcy nagrań rozmów z okresu 151 dni inwigilacji adwokata. Skala operacji jest zatrważająca i budzi skojarzenia z najciemniejszymi kartami historii.
Te dokumenty stanowią niezbity dowód na to, jak daleko posunęły się służby w celu zdobycia informacji. Odsłaniają one obraz operacji na niespotykaną skalę, gdzie osobiste dane i poufne rozmowy prawnika były traktowane jako narzędzie w politycznej grze. Fakt, że tak obszerny materiał dowodowy ujrzał światło dzienne, daje nadzieję na rozliczenie winnych i przywrócenie zaufania do instytucji państwowych. Kto tak naprawdę miał dostęp do tych nagrań i w jakim celu je wykorzystywano?
"Jeśli chodzi o inwigilację, którą robiły służby PiS wobec mojej osoby, to chodziło im o to, aby znaleźć coś kompromitującego na mnie, ale nie znaleźli. To była zorganizowana grupa przestępcza, a celem było utrzymanie władzy PiS – twierdzi Roman Giertych."
"Przeze mnie chcieli dostać się do Donalda Tuska, dopaść go, bo przecież przez lata odbywaliśmy wiele rozmów. Nic jednak nie znaleźli, bo nie mogli znaleźć, są skompromitowani. Dla PiS i Kaczyńskiego, Donald Tusk był i jest największym zagrożeniem. Głównym beneficjentem tych podsłuchów było przecież władza PiS. Chcieli mnie zniszczyć, nie udało im się – podkreśla poseł KO."
Kto był beneficjentem inwigilacji Giertycha?
Z perspektywy Romana Giertycha, motywy działania służb są jasne i bezdyskusyjne: celem było nie tyle samo śledztwo dotyczące Polnordu, co próba zdyskredytowania jego osoby i, co ważniejsze, dotarcie do Donalda Tuska. Mecenas wielokrotnie podkreślał, że jego zaangażowanie w sprawy rodziny lidera opozycji było pretekstem do szerszej operacji mającej na celu destabilizację polityczną i osłabienie największego konkurenta PiS. Te działania, w jego ocenie, noszą znamiona zorganizowanej grupy przestępczej, której jedynym celem było utrzymanie władzy.
Roman Giertych, pomimo zmasowanego ataku, pozostaje niezłomny, wskazując na skompromitowanie tych, którzy stali za inwigilacją. Podkreśla, że "nic nie znaleźli, bo nie mogli znaleźć", co świadczy o desperacji ówczesnej władzy. Władza PiS, z Jarosławem Kaczyńskim na czele, uważała Donalda Tuska za największe zagrożenie, co mogło być głównym motywem tak drastycznych działań. Historia pokazała, że próby zniszczenia Giertycha spełzły na niczym, a sprawa Pegasusa jeszcze długo będzie rezonować w polskiej polityce.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.