Słowa Kaczyńskiego o Niemczech i Francji. Były ambasador wprost: to jawna manipulacja?

2025-10-29 22:09

Słowa Jarosława Kaczyńskiego, sugerujące, że Niemcy i Francja zamierzają "zabrać nam państwo", wywołały prawdziwą burzę w debacie publicznej. Na tę kontrowersyjną retorykę bezkompromisowo zareagował Andrzej Byrt, były ambasador w Berlinie i Paryżu. W programie "Express Biedrzyckiej" dyplomata ostro ocenił te tezy, stawiając diagnozę politycznego absurdu i ujawniając jego możliwy, ukryty cel w kontekście zbliżających się wyborów. Jego wypowiedź rzuca nowe światło na strategię mobilizacji elektoratu.

Długi, drewniany stół konferencyjny w kształcie litery U dominuje w centralnej części eleganckiej sali. Na stole rozmieszczono liczne mikrofony na podstawkach, skierowane w stronę szarych, tapicerowanych krzeseł, które otaczają stół. Ściany wykonane są z jasnego drewna, panelowane, a powyżej nich znajduje się bogato zdobiony, kremowy gzyms z motywami roślinnymi i geometrycznymi. Trzy wysokie, łukowate okna w głębi sali wpuszczają jasne światło, podkreślając bogato zdobiony sufit z kasetonami i centralną podłużną lampą.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Długi, drewniany stół konferencyjny w kształcie litery "U" dominuje w centralnej części eleganckiej sali. Na stole rozmieszczono liczne mikrofony na podstawkach, skierowane w stronę szarych, tapicerowanych krzeseł, które otaczają stół. Ściany wykonane są z jasnego drewna, panelowane, a powyżej nich znajduje się bogato zdobiony, kremowy gzyms z motywami roślinnymi i geometrycznymi. Trzy wysokie, łukowate okna w głębi sali wpuszczają jasne światło, podkreślając bogato zdobiony sufit z kasetonami i centralną podłużną lampą.

Andrzej Byrt ostro o wizji prezesa

Wypowiedź prezesa Prawa i Sprawiedliwości z weekendowej konwencji programowej, w której ostrzegał przed rzekomym zagrożeniem ze strony Niemiec i Francji, spotkała się z natychmiastową i stanowczą reakcją doświadczonego dyplomaty. Andrzej Byrt, były ambasador Polski w Niemczech i Francji, będąc gościem programu "Express Biedrzyckiej", nie wahał się użyć mocnych, wręcz szokujących określeń, by zinterpretować te kontrowersyjne słowa. Jego zdaniem tezy o chęci "zabrania państwa" przez naszych zachodnich sojuszników są całkowicie oderwane od wszelkiej rzeczywistości politycznej.

Byrt kategorycznie odrzucił narrację o jakimkolwiek zagrożeniu płynącym od państw, które są filarami Unii Europejskiej, wskazując na jej absurdalność. W ostrej ocenie, wygłoszonej na antenie, były ambasador nie pozostawił suchej nitki na słowach Jarosława Kaczyńskiego. Jego zdaniem tego typu narracja jest nie tylko fałszywa, ale wręcz świadczy o głębokim niezrozumieniu współczesnego świata przez jej autora, co budzi poważne obawy o kierunek polskiej polityki zagranicznej.

"Jako objaw pewnej kolejnego etapu pewnej choroby zapewne umysłowej, która sprawia, że autor tych słów w ten sposób się wypowiada. (...) No to są brednie" – stwierdził kategorycznie Byrt.

Jaki cel ma polityczne straszenie?

Według byłego ambasadora, za intensywną i często powtarzaną antyniemiecką oraz antyfrancuską retoryką, którą obserwujemy w przestrzeni publicznej, kryje się cyniczna gra polityczna, mająca bardzo konkretny cel. W jego opinii, w obliczu zbliżających się wyborów, Jarosław Kaczyński świadomie sięga po sprawdzoną i niestety często skuteczną metodę mobilizacji swojego twardego elektoratu poprzez sprytnie kreowane poczucie zagrożenia. Jak szczegółowo tłumaczył, jest to nic innego jak próba "przytulenia do siebie" własnych wyborców i "obudzenia strachów", które, choć irracjonalne, mogą okazać się potężnym narzędziem politycznym.

Zdaniem dyplomaty, głównym celem takich działań jest konsolidacja i jednoczenie elektoratu, który, wierząc w rzekome zagrożenie, uzna, że jedynym schronieniem przed "najazdem" jest partia reprezentowana przez prezesa. To świadome działanie, precyzyjnie obliczone na zjednoczenie zwolenników wokół lidera, który, jako jedyny, rzekomo dostrzega zbliżające się niebezpieczeństwo. Taka strategia, choć kontrowersyjna, ma na celu stworzenie wrażenia, że tylko obecna władza jest w stanie obronić Polskę przed zewnętrznymi siłami.

"Wiadomo, że w motywacjach ludzkich najbardziej mobilizuje zagrożenie. Więc jeśli zapowiemy komuś, kto jest dostatecznie nieostrożny, żeby tym słowom dać wiarę, no to on będzie wierzył, że skoro mamy być najechani, to pod kim może się schować? No pod partią, którą reprezentuje pan prezes" – analizował mechanizm działania Andrzej Byrt w programie Biedrzyckiej.

Czy państwu można odebrać suwerenność?

Andrzej Byrt jednoznacznie i z całą mocą odrzuca kuriozalną tezę o możliwości "zabrania państwa" przez naszych kluczowych sojuszników z Unii Europejskiej, czyli Niemcy i Francję. Podkreśla, że jest to scenariusz absolutnie absurdalny i pozbawiony jakichkolwiek podstaw w realiach politycznych, międzynarodowych oraz prawnych. Takie stwierdzenia nie mają pokrycia w funkcjonowaniu współczesnych organizacji międzynarodowych i bilateralnych relacji między państwami członkowskimi. Dyplomata zwrócił uwagę na fundamentalny fakt, który zdaje się celowo umykać w tej szkodliwej narracji: Unia Europejska powstała właśnie po to, by definitywnie zapobiegać konfliktom i wszelkim agresjom między jej członkami, a jej ojcami założycielami były właśnie Francja i Niemcy. To oni zbudowali fundamenty pokoju.

Były ambasador podkreśla, że realne, militarne czy polityczne zagrożenie ze strony Niemiec, czy Francji po prostu nie istnieje, a konstrukcja Unii Europejskiej została stworzona właśnie po to, by wykluczyć konflikty, a nie je generować. Jak przypomniał, te dwa państwa, po stuleciach wojen i wzajemnych zbrojnych starć, "tłukły się regularnie od drugiej połowy XIX wieku aż do zakończenia II wojny światowej", by następnie "dokonać tego wielkiego przełomu", budując konstrukcję polityczną, która miała na zawsze wykluczyć wojnę w Europie. To historyczny kontekst, który jest kluczowy.

Czy słowa mogą stać się rzeczywistością?

Mimo że Andrzej Byrt uważa obecną retorykę Jarosława Kaczyńskiego za wybitnie absurdalną i odrealnioną, to jednak stanowczo ostrzega przed jej lekceważeniem. Jego zdaniem historia, niestety, dostarcza nam niepokojących i tragicznych przykładów, gdy słowa, początkowo traktowane jako niewinne fanaberie czy marginalne poglądy, z czasem stawały się podstawą realnych, a często tragicznych w skutkach działań politycznych. Jako jaskrawe przykłady przywołał postać Adolfa Hitlera i jego propagandową publikację "Mein Kampf" oraz słowa Władimira Putina, który określił rozpad ZSRR jako "największą geopolityczną katastrofę XX wieku", co z czasem przełożyło się na agresywne działania.

Były ambasador wskazuje na poważne ryzyko, że antyeuropejska i antyniemiecka narracja, jeśli zdoła zdobyć wystarczającą polityczną moc sprawczą i silne poparcie, może w przyszłości przełożyć się na realne działania, które okażą się szkodliwe dla pozycji Polski na arenie międzynarodowej, a także dla jej relacji z kluczowymi partnerami. "Potraktowano to jako fanaberię, a on to z opóźnieniem, ale zaczął realizować. Więc niewykluczone, że i tu mamy u podłoża wystąpień pana prezesa zamiar taki, że gdyby się okoliczności sprzyjające pojawiły, to byśmy z tymi dwoma państwami [Niemcami i Francją] mogli narobić im bałaganu" – przestrzegał Byrt.

Węgierska postawa i spór z Ukrainą

Andrzej Byrt, rozszerzając swoją analizę, odniósł się również do innych, wrażliwych kwestii międzynarodowych, które kształtują obecną politykę Polski. Stwierdził, że kontrowersyjna postawa Węgier wobec Rosji to wynik "przekupstwa politycznego", co rzuca cień na jedność europejską w obliczu agresji. Podkreślił, że takie działania osłabiają wspólną front przeciwko Moskwie i podważają zaufanie między państwami członkowskimi Unii Europejskiej, narażając na szwank całą konstrukcję. Jego słowa wskazują na złożoność interesów i wpływów w regionie, które często determinują postawy poszczególnych krajów.

Dodatkowo dyplomata wyraził swój sprzeciw wobec retoryki polskiego ministra Przydacza w stosunku do Ukrainy, zwłaszcza w kontekście ostatniego sporu zbożowego. Byrt wskazał na wyraźny brak woli rozmowy i dialogu, a także na "ego" po polskiej stronie, co w jego ocenie, szkodzi kluczowym relacjom z Kijowem w tak trudnym dla Ukrainy momencie. Taka postawa, zamiast budować mosty, tworzy niepotrzebne podziały i utrudnia wspólne działanie, które jest teraz niezbędne dla bezpieczeństwa i stabilności regionu.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.