Śmierć Gabrysia po szczepieniu. Czy przeterminowana dawka mogła to spowodować?

2025-10-27 14:38

Tragedia w Gąsawie wstrząsnęła Polską. Półroczny Gabryś zmarł w szpitalu niedługo po podaniu szczepionki, która jak się okazało, była przeterminowana. Sprawę bada prokuratura, a całe zdarzenie wzbudza falę dyskusji o bezpieczeństwie procedur medycznych i zaufaniu do systemu. Dr Paweł Rajewski podkreśla, że taki błąd nie miał prawa się wydarzyć.

Na pierwszym planie, centralnie, stoi mała, przezroczysta fiolka z białą etykietą, na której widnieje napis WACCINE 2013 i dwie cienkie, niebieskie linie. Obok fiolki, w metalowej tacce chirurgicznej, leży strzykawka z niebieskim tłokiem, częściowo widoczna. Tło jest rozmyte, ukazując trzy niewyraźne postaci ubrane w niebieskie stroje ochronne i maski, co sugeruje środowisko medyczne.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Na pierwszym planie, centralnie, stoi mała, przezroczysta fiolka z białą etykietą, na której widnieje napis "WACCINE 2013" i dwie cienkie, niebieskie linie. Obok fiolki, w metalowej tacce chirurgicznej, leży strzykawka z niebieskim tłokiem, częściowo widoczna. Tło jest rozmyte, ukazując trzy niewyraźne postaci ubrane w niebieskie stroje ochronne i maski, co sugeruje środowisko medyczne.

Tragiczna śmierć niemowlęcia po szczepieniu

Półroczny Gabryś z Gąsawy opłacił najwyższą cenę za błąd, który według ekspertów „nie miał prawa się wydarzyć”. Chłopiec zmarł niedługo po tym, jak otrzymał dawkę szczepionki typu 6 w 1, mającej chronić go przed poważnymi chorobami. Wiadomość o tym, że jeden z preparatów był przeterminowany, wywołała szok i natychmiastową falę domysłów wśród społeczeństwa, choć oficjalne przyczyny śmierci wciąż pozostają przedmiotem śledztwa.

Mimo trwającego prokuratorskiego dochodzenia i oczekiwania na pełne wyniki sekcji zwłok, część internautów już zdążyła wydać swój własny, szybki wyrok. Zamiast czekać na fakty, odpowiedzialnością obarczono same szczepionki, ignorując fakt, że to błąd ludzki, a nie wadliwość preparatu, jest w centrum tej wstrząsającej historii. Czy ten przypadek na zawsze podważy zaufanie do medycyny prewencyjnej?

Zaufanie do szczepień mocno spada

Tragedia w Gąsawie odbija się szerokim echem, nie tylko w województwie kujawsko-pomorskim, ale i w całej Polsce. Nadszarpnięte zaufanie do szczepień ochronnych, a być może także do personelu medycznego, grozi katastrofalnymi skutkami dla zdrowia publicznego. Już teraz statystyki są alarmujące: liczba rodziców odmawiających obowiązkowych szczepień dla swoich dzieci rośnie w zatrważającym tempie, co potwierdzają dane z Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Bydgoszczy.

Eksperci biją na alarm, ostrzegając przed powrotem chorób, które dzięki masowym programom szczepień zostały niemal wyeliminowane z naszego życia. Niestety, te obawy już zaczynają się materializować. Przypadki krztuśca w regionie wzrosły dramatycznie z 36 w 2023 roku do 1144 w 2024 roku, co jest jaskrawym przykładem konsekwencji systematycznego spadku poziomu wyszczepialności. Czy historia nie uczy nas niczego?

"Przeterminowana szczepionka sama w sobie nie mogłaby stać się źródłem zakażenia dla pacjenta. Nawet jeśli to szczepionka żywa, zawiera odzjadliwione bakterie lub wirusy, a w tej formie nie są w stanie wywołać zakażenia u człowieka. Wraz z utratą ważności stają się jeszcze mniej aktywne i szczepionka po prostu przestaje działać" - mówi dr Paweł Rajewski.

Jak działa przeterminowana szczepionka?

Dr Paweł Rajewski, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych, jasno precyzuje, czym skutkuje podanie przeterminowanej szczepionki. Podkreśla, że sam preparat po upływie daty ważności nie staje się magicznie toksyczny czy zakaźny, ale traci swoją kluczową właściwość – skuteczność. Żywe, choć odzjadliwione, wirusy lub bakterie stają się jeszcze mniej aktywne, czyniąc szczepionkę bezużyteczną w aspekcie budowania odporności.

Jednak utrata daty ważności to tylko jeden z możliwych scenariuszy błędów. Znacznie groźniejsze mogą okazać się nieprawidłowości związane z przechowywaniem preparatów, czyli przerwanie tzw. łańcucha cieplnego. Złe warunki, takie jak niewłaściwa temperatura, mogą doprowadzić do zmian fizykochemicznych w preparacie, w tym do denaturacji białek, co ma już zupełnie inne, potencjalnie bardzo poważne konsekwencje dla pacjenta.

"Jeśli na tym etapie zdarzą się nieprawidłowości, może dojść do zmian fizykochemicznych w preparcie, np. do procesu denaturacji białek. Podanie takiej szczepionki może spowodować nawet silną reakcję alergiczną, obrzęk, zakrzep, zator, jest ryzyko wystąpienia uogólnionej reakcji organizmu" - wymienia Paweł Rajewski.

"Zazwyczaj dawkę z jednej fiolki podaje się jednemu pacjentowi, ale są też szczepionki wielodawkowe, wtedy z jednej ampułki preparatu pobiera się dawki dla 10 i więcej osób. W przypadku przeterminowania lub złego przechowywania może dojść do namnożenia się bakterii środowiskowych - zazwyczaj gronkowca lub pałeczki ropy błękitnej, co może powodować, że w przypadku podania powstanie zakażenia w miejscu wkłucia, ropnia lub sepsy" - dodaje.

Jakich błędów uniknąć podczas szczepienia?

Lista potencjalnych błędów proceduralnych, które mogą mieć poważne konsekwencje dla pacjenta, jest długa i obejmuje znacznie więcej niż tylko przeterminowanie preparatu czy niewłaściwe przechowywanie. Dr Rajewski wymienia między innymi podanie złej dawki, niewłaściwe rozcieńczenie szczepionki, a także błędną drogę podania – na przykład domięśniowo zamiast podskórnie, lub co gorsza, dożylnie. Każda z tych pomyłek może prowadzić do niepożądanych odczynów i zagrozić zdrowiu lub życiu.

Co istotne, lekarz z całą mocą podkreśla, że wszystkie te potencjalnie groźne powikłania są wynikiem „błędu procedury, nie przez samą szczepionkę”. To kluczowa informacja, która powinna wybrzmieć w kontekście rosnącej nieufności do szczepień. Odpowiedzialność spoczywa na personelu medycznym, dlatego też pacjenci, a zwłaszcza rodzice, powinni aktywnie monitorować i zadawać pytania dotyczące przebiegu szczepienia.

"Podanie dziecku przeterminowanej szczepionki to błąd, który nie miał prawa się wydarzyć" - podkreśla z mocą Paweł Rajewski. - "Pacjenci powinni móc mieć bezgraniczne zaufanie do lekarzy i pielęgniarek, my od tego jesteśmy. Jeszcze niedawno nikomu nie przyszłoby do głowy, by zapytać medyków w punkcie szczepień o datę ważności szczepionki, teraz rodzice pewnie będą to robić. Warto też, by śledzili dokładnie cały proces szczepienia, kontrolowali, czy procedury są dochowywane. Ważne jest też, by sami niczego nie zatajali przed lekarzem, np. tego, że dziecko niedawno przeszło infekcję z gorączką, żeby powiedzieli o reakcji dziecka na poprzednie szczepienia."

Prawidłowy proces szczepienia krok po kroku

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości i przywrócić zaufanie do systemu, dr Rajewski szczegółowo opisuje wzorcową procedurę szczepienia ochronnego. Proces zaczyna się od kwalifikacji: każde dziecko musi być osobiście zbadane przez lekarza, który ocenia jego stan zdrowia. Następnie, w gabinecie zabiegowym, pielęgniarka ponownie weryfikuje dane pacjenta oraz zgodność zaleconej szczepionki.

Kluczowe etapy to także: wyjęcie szczepionki z lodówki odpowiednio wcześniej, kontrola serii, daty ważności oraz wizualna ocena preparatu, eliminująca wszelkie zmętnienia czy zmiany koloru. Po podaniu szczepionki dziecko musi pozostać pod obserwacją, a wszystkie dane, włącznie z indywidualnym kodem szczepionki, są skrupulatnie odnotowywane w dokumentacji medycznej i książeczce szczepień, co umożliwia późniejszą identyfikację w razie potrzeby. Kontrola apteczek, dat ważności i monitorowanie łańcucha ciepła to standardy, które powinny zapobiegać takim tragediom.

"Pielęgniarka zaznacza w dokumentacji datę ważności szczepionki, numer serii (w formie wklejonej w kartę i książeczkę naklejki z nadrukowanymi danymi). Zwraca uwagę nie tylko na te zapisy, ale i ocenia wizualnie preparat, kontroluje jego wygląd, sprawdza, czy ampułka nie była wcześniej otwierana. Szczepienia są bezpieczne, te w formie 5, 6 czy nawet 7 w 1 mają nie większy odsetek występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych niż zwykłe, a wymagają mniejszej liczby wkłuć, dzięki czemu są mniej traumatyczne dla małych dzieci" - podkreśla Paweł Rajewski.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.