Tramwajowa mijanka we Wrocławiu. 5 milionów wydane na tor, który stoi pusty?

2025-10-29 12:48

Miało być nowocześnie i przede wszystkim bezpiecznie, lecz rzeczywistość okazała się brutalna. Nowo wybudowana mijanka tramwajowa na wrocławskiej Klecinie, pochłaniająca z budżetu miasta bagatela 5 milionów złotych, została wyłączona z użytku zaledwie kilka tygodni po hucznym otwarciu. Motorniczowie MPK Wrocław otrzymali jasne polecenie: ignorować świeży tor i poruszać się według starych, wielokrotnie krytykowanych zasad. Powodem jest wadliwie działający system sterowania ruchem, co rzuca cień na jakość miejskich inwestycji.

Rozjazd torowiska tramwajowego, ułożony na szarym tłuczniu. Gładkie, metalowe szyny odchodzą w różnych kierunkach, tworząc skomplikowaną sieć, gdzie jedna gałąź zakręca ostro w prawo, a druga prostą linią prowadzi w lewo. Na pierwszym planie znajduje się mechanizm zwrotnicowy, składający się z metalowych płyt i prętów, mocujących elementy toru. W tle widoczny jest asfalt ulicy, przecinający torowisko, z wyraźnymi zarysami kolejnych rozjazdów.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Rozjazd torowiska tramwajowego, ułożony na szarym tłuczniu. Gładkie, metalowe szyny odchodzą w różnych kierunkach, tworząc skomplikowaną sieć, gdzie jedna gałąź zakręca ostro w prawo, a druga prostą linią prowadzi w lewo. Na pierwszym planie znajduje się mechanizm zwrotnicowy, składający się z metalowych płyt i prętów, mocujących elementy toru. W tle widoczny jest asfalt ulicy, przecinający torowisko, z wyraźnymi zarysami kolejnych rozjazdów.

Nowoczesność po wrocławsku

Końcówka października przyniosła kuriozalną wiadomość dla motorniczych Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego we Wrocławiu. Zaledwie kilka tygodni po medialnym sukcesie, jakim miało być oddanie do użytku nowej mijanki tramwajowej na Klecinie, nadeszło wewnętrzne polecenie od kierownictwa. Instrukcja była jasna: należy ignorować nowo wybudowany tor i wrócić do zasad sprzed przebudowy, które miały odejść w niepamięć.

Sytuacja jest o tyle absurdalna, że mowa o 65-metrowym odcinku torowiska, w który wpompowano aż 5 milionów złotych. Te gigantyczne pieniądze miały raz na zawsze rozwiązać problem niebezpiecznych zderzeń czołowych na ulicy Przyjaźni. Zamiast tego, nowoczesna infrastruktura za miliony złotych stoi pusta, a ruch tramwajowy wciąż odbywa się "na czołówkę", co budzi uzasadnione pytania o sens całej inwestycji.

"W kierunku pętli Klecina podczas przejazdu przy "mijance" nie będziemy wjeżdżać w prawo na nowo wybudowany odcinek toru, tylko jedziemy na wprost" – brzmiała instrukcja.

Mijanka, czyli obietnice bez pokrycia

Inwestycja przy ulicy Przyjaźni była szeroko reklamowana jako ratunek przed koszmarem motorniczych i pasażerów. Przez lata na jednotorowym odcinku prowadzącym do pętli Klecina regularnie dochodziło do sytuacji, w których tramwaje, z powodu awarii sygnalizacji, pędziły na siebie. Takie incydenty kończyły się koniecznością wycofywania się jednego z pojazdów, generując opóźnienia, chaos i frustrację. Mijanka miała temu zapobiec, eliminując ryzyko raz na zawsze.

Prace trwały od lipca do początku października, a po ich zakończeniu, MPK Wrocław z dumą ogłaszało sukces w mediach społecznościowych. Rzeczywistość, jak to często bywa, szybko obnażyła słabości ambitnego planu. Zaledwie trzy dni po hucznym otwarciu, 7 października, na feralnym odcinku ponownie doszło do sytuacji, w której tramwaje jechały naprzeciwko siebie, a motorniczowie przyznawali, że po przebudowie bywało nawet gorzej niż przed nią.

"Testy techniczne (...) potwierdziły, że wszystko działa bez zarzutu. To oznacza jedno: sprawniejszy i punktualniejszy dojazd na Klecinę" – informowało MPK Wrocław w mediach społecznościowych.

Dlaczego system nie działa?

Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, zapytane o przyczynę tego komunikacyjnego absurdu, nie owija w bawełnę i przyznaje, że problem istnieje. Jak donosi "Gazeta Wrocławska", Marta Baluch z biura prasowego MPK Wrocław potwierdziła, że system sterowania sygnalizacją świetlną nie funkcjonuje w sposób optymalny. Czyli to, co miało być rozwiązaniem, stało się kolejnym problemem, rzucając cień na kompetencje i nadzór nad inwestycją.

Przewoźnik poinformował, że podjęto kroki w celu naprawy sytuacji. Wykonawca został poproszony o przygotowanie nowego programu obsługującego sygnalizację. Do momentu całkowitego zakończenia prac i wdrożenia sprawnego systemu, tramwaje linii 7 i 17 kursujące na Klecinę nie będą korzystały z nowego 65-metrowego odcinka torów.

"Poprosiliśmy wykonawcę, by napisał nowy program obsługujący sygnalizację. Tramwaje kursujące na Klecinę nie będą korzystały z nowego, 65-metrowego odcinka torów aż do całkowitego zakończenia inwestycji" – wyjaśnia Marta Baluch.

Kiedy mijanka na Klecinie ruszy w pełni?

Naprawa wadliwego systemu ma zająć "kwestię kilku tygodni", co jest standardową, choć niezbyt precyzyjną, odpowiedzią w tego typu sytuacjach. Czas ten jest uzależniony od dostawy niezbędnych komponentów, co sugeruje, że problem może być nieco bardziej złożony niż tylko błąd w oprogramowaniu. Pasażerowie, jak zapewnia MPK, nie odczuwają zmian w kursowaniu, jednak dla motorniczych oznacza to dalszą jazdę po starych zasadach.

Dopiero po zakończeniu wszystkich poprawek i przeprowadzeniu kolejnych, miejmy nadzieję skuteczniejszych, odbiorów technicznych, tramwaje wrocławskie linii 7 i 17 będą mogły korzystać z mijanki zgodnie z jej pierwotnym przeznaczeniem. Do tego czasu inwestycja za 5 milionów złotych pozostaje wymownym symbolem miejskiej fuszerki, kosztowną ozdobą torowiska na Klecinie, czekającą na lepsze czasy.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.