Spis treści
Koniec marzeń o wieżowcach
Dla wielu Łodzian i potencjalnych inwestorów, wizja pięciu strzelistych budynków w sercu miasta, znanych jako Tuwima Sky, była niczym promesa nowoczesności i prestiżu. Niestety, jak to często bywa z najbardziej ambitnymi planami, rzeczywistość okazała się brutalna i bezlitosna. Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia bezapelacyjnie postawił kropkę nad "i", ogłaszając upadłość spółki Apartamenty Tuwima, która miała tchnąć życie w tę prestiżową inwestycję.
Co więcej, projekt Tuwima Sky, flagowe przedsięwzięcie deweloperskie mające być wizytówką grupy HRE Investments, od dłuższego czasu borykał się z ogromnymi opóźnieniami. Termin ukończenia, pierwotnie zaplanowany na pierwszą połowę 2025 roku, stał się odległą mrzonką, a sam zastój budowy trwa od kilku lat. Ta saga przypomina inne przypadki, gdzie deweloperskie obietnice zderzały się z twardą rynkową rzeczywistością i problemami finansowymi, pozostawiając za sobą niedokończone szkielety i rozczarowanych klientów.
Ryzykowne finansowanie inwestycji
Model finansowania, który przyjęła grupa HRE Investments, zdaniem wielu ekspertów, był niczym gra z ogniem, niosąca za sobą ogromne ryzyko. Zamiast szukać stabilnego wsparcia w postaci kredytów bankowych, firma stawiała głównie na kapitał pozyskany od inwestorów indywidualnych, co – jak przypomina "Puls Biznesu" – okazało się strategią wysokiego ryzyka. Ta swego rodzaju finansowa piramida, oparta na obietnicach szybkich i dużych zysków, często prowadzi do poważnych kłopotów, gdy rynek zaczyna się wahać lub koszty rosną niebotycznie.
Efekt? Liczne przedsięwzięcia realizowane przez HRE Investments w różnych zakątkach Polski zaczęły się ślimaczyć, a niektóre, podobnie jak Tuwima Sky w Łodzi, całkowicie utknęły w martwym punkcie. Bankructwo Apartamentów Tuwima to zatem nie odosobniony przypadek, lecz kolejny, bolesny rozdział w historii grupy, która zbyt często polegała na gorących pieniądzach, zamiast na solidnych fundamentach finansowych. To ostrzeżenie dla wszystkich, którzy zbyt ufnie powierzają swoje oszczędności deweloperom.
Czy odzyskanie pieniędzy będzie możliwe?
Dla setek, jeśli nie tysięcy, klientów, którzy z nadzieją wpłacili ogromne sumy, często liczone w setkach tysięcy złotych, na poczet mieszkań w projektach HRE, decyzja sądu o upadłości jest prawdziwym ciosem. Wielu z nich nigdy nie otrzymało obiecanych kluczy do wymarzonych lokali, a ich oszczędności utknęły w finansowym limbo, bez widoków na szybki powrót. Teraz pałeczkę przejmuje syndyk, którego zadaniem będzie likwidacja majątku spółki i, co najważniejsze dla poszkodowanych, próba zaspokojenia roszczeń wierzycieli.
Wierzyciele, w tym pokaźna rzesza inwestorów indywidualnych, mają zaledwie 30 dni od daty ogłoszenia upadłości na zgłoszenie swoich roszczeń syndykowi. Ten biurokratyczny maraton odbywa się za pośrednictwem systemu teleinformatycznego, choć osoby z roszczeniami dotyczącymi nieruchomości muszą je złożyć pod konkretnym adresem w Łodzi. To długa i często frustrująca droga do odzyskania choć części zainwestowanych środków, pełna niepewności i prawniczych zawiłości. W tle tej dramatycznej sytuacji toczy się również śledztwo Prokuratury Okręgowej w Łodzi, badające działalność całej grupy HRE Investments.
Kim jest prezes HRE Investments?
Kulminacją problemów grupy HRE było tymczasowe aresztowanie Michała S., prezesa oraz większościowego udziałowca HRE Investments, we wrześniu 2025 roku. Decyzja Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia o trzymiesięcznym areszcie rzuciła nowe światło na skalę i charakter problemów, z jakimi borykał się deweloper. Ta spektakularna wpadka na szczytach zarządu firmy deweloperskiej wzbudziła niepokój w całej branży, pokazując, że nawet najbardziej znane nazwiska nie są odporne na konsekwencje ryzykownych działań i nieprzemyślanych decyzji.
Michał S. to postać dobrze znana nie tylko w deweloperskim światku, ale i w sporcie. W przeszłości pełnił funkcję prezesa Murapolu, innej znaczącej firmy, a także był wiceprezesem łódzkiego klubu Widzew Łódź. Spekulowano wówczas, że Murapol miał przejąć większościowy pakiet udziałów w Widzewie, jednak te ambitne plany legły w gruzach, a S. został odwołany z zarządu klubu w czerwcu 2018 roku. Jego burzliwa kariera, pełna zarówno sukcesów, jak i kontrowersji, jest dziś pod lupą prokuratury i z pewnością doczeka się dalszych, być może niewygodnych, rozstrzygnięć, które ostatecznie wyjaśnią jego rolę w całej sprawie.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.