Spis treści
Tragiczny finał upomnienia
Sopot, peron SKM, sierpień 2024 roku. Scena, która na zawsze zapisze się w pamięci mieszkańców Pomorza jako symbol bezsensownej agresji i dramatycznych konsekwencji. 23-letni Jakub, student Uniwersytetu Gdańskiego i utalentowany tenisista, wracał do domu po spotkaniu ze znajomymi. Nie spodziewał się, że rutynowy powrót do domu zamieni się w koszmar, gdy zwróci uwagę innemu podróżnemu, który bez skrępowania załatwiał swoje potrzeby fizjologiczne tuż obok torów.
Wtedy pojawił się Maksymilian S., 21-latek, którego sąd później opisał jako pijanego i naćpanego, z marihuaną w kieszeni. Jego prostackie zachowanie przy torach SKM w Sopocie sprowokowało reakcję Jakuba, który w odruchu obywatelskiej odpowiedzialności, a być może i dla udokumentowania zdarzenia, najprawdopodobniej nagrał całe zajście telefonem. Ta chwila, niewinne upomnienie, stała się zapalnikiem dla niewyobrażalnej tragedii, która naznaczyła życie wielu ludzi.
– Chcę spojrzeć mu w oczy i zapytać: dlaczego? – mówi Grażyna S., babcia Jakuba – Opiekował się nami. Był naszym całym światem. Taki dobry chłopak. Taki mądry. A teraz, co nam zostało? Ból, łzy i zdjęcie na ścianie - mówiła w sądzie do dziennikarzy.
Bezlitosna agresja na torach
Szarpanina między młodymi mężczyznami, zapoczątkowana rzekomą „prowokacją” ze strony Jakuba, szybko eskalowała. Agresja Maksymiliana S. okazała się śmiertelna: Jakub w jednej chwili znalazł się na torach. Nadjeżdżający pociąg nie dał mu najmniejszych szans na przeżycie, kończąc brutalnie młode życie. Całe zdarzenie na peronie SKM w Sopocie wstrząsnęło świadkami i opinią publiczną, uświadamiając o cienkiej granicy między codziennością a dramatem.
Co najbardziej szokuje, Maksymilian S. po dokonaniu potwornej zbrodni, bezwstydnie przechadzał się wzdłuż torów, udając niewiedzę i dezorientację. Taka próba zatarcia śladów czy też udawania szoku, została jednak przez sąd uznana za nieskuteczną. Sędzia Michał Dampc jasno podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że to było po prostu „za późno”, by udawać niewinność, a świadoma agresja oskarżonego doprowadziła do fatalnego w skutkach ataku.
Czy wyrok sądu jest sprawiedliwy?
Obrona Maksymiliana S. usilnie starała się przedstawić tragiczną śmierć studenta jako nieszczęśliwy wypadek, argumentując, że oskarżony nic nie pamięta z tragicznego poranka. Sąd jednak nie dał wiary tym tłumaczeniom. Sędzia Dampc jednoznacznie stwierdził, że czyny Maksymiliana S. były świadome, a jego agresja wynikała z poczucia bycia „prowokowanym”, co sam oskarżony przyznał. To nie była nieuwaga, ani pomyłka, to było zaplanowane zabójstwo, a nie nieszczęśliwy wypadek na peronie SKM.
Rodzina Jakuba, zdruzgotana stratą, domagała się dla Maksymiliana S. najwyższej kary – dożywocia. Prokuratura, biorąc pod uwagę brutalność czynu i jego skutki, wnioskowała o 30 lat pozbawienia wolności. Ostateczny wyrok 20 lat i 3 miesięcy więzienia, z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie już po 14 latach, okazał się dla bliskich jak policzek, uderzający w ich poczucie sprawiedliwości. Dla nich, ten wyrok jest niezrozumiały i zbyt łagodny wobec bezpowrotnej straty.
Czy zadośćuczynienie zwróci Jakuba?
Dziadkowie Jakuba, którzy odgrywali kluczową rolę w jego wychowaniu i byli z nim niezwykle związani, otrzymali po 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Choć jest to pewna forma rekompensaty za niewyobrażalne cierpienie, dla nich żadne pieniądze nie są w stanie zwrócić utraconego wnuka. Takie odszkodowanie, choć zgodne z literą prawa, w żaden sposób nie naprawi ogromnej pustki, jaką pozostawiła po sobie śmierć Jakuba.
Pani Grażyna S., babcia Jakuba, wciąż powtarza, że jej wnuk był dobrym, uczynnym chłopcem, który opiekował się nią i dziadkiem, będąc dla nich całym światem. Jej ból jest nie do ukojenia. Jak sama mówi, nadal czeka, patrząc w drzwi, mając nadzieję, że Jakub wróci. „Nie pogodziłam się z jego śmiercią!” – wyznaje ze łzami, co doskonale oddaje dramatyczną sytuację rodziny, która musi żyć z tą bezsensowną stratą.
– Cały czas czekamy, że może wróci... Może gdzieś pojechał i zaraz się pojawi – mówi przez łzy babcia Jakuba.
Brak pojednania z rzeczywistością
Śmierć Jakuba, studenta z Sopotu, który zginął, bo odważył się powiedzieć prawdę i nie chciał tolerować wulgarnego zachowania na publicznym peronie, to przestroga dla nas wszystkich. To przypomnienie o tym, jak cienka jest granica między porządkiem a chaosem, oraz jak tragiczne mogą być skutki chwili nieuwagi, a przede wszystkim bezmyślnej agresji. Incydent ten powinien skłonić do refleksji nad bezpieczeństwem w przestrzeni publicznej.
Mimo upływu czasu, ból i niezrozumienie rodziny Jakuba pozostają. Babcia wciąż nie może pogodzić się z odejściem wnuka, którego wychowała i który był dla niej wszystkim. Jej słowa, że Jakub był dla nich całym światem, rezonują z siłą i smutkiem. To tragiczne wydarzenie, które miało miejsce na peronie SKM w Sopocie, na zawsze pozostawiło po sobie głębokie rany, które z czasem się nie zabliźnią, a jedynie zostaną przykryte cienką warstwą codzienności.
Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.