Zbrodnia w Kozienicach. Co skłoniło ojca dziecka do tak potwornego czynu?

2025-12-13 5:15

Historia Dominiki P. i Patryka G., pary z Kozienic, która uchodziła za zapatrzoną w siebie i dziecko, zakończyła się dramatycznym morderstwem 5 grudnia 2020 roku. Ta zbrodnia wstrząsnęła lokalną społecznością, ukazując mroczną stronę pozornie idealnego związku. Śledztwo ujawniło motywy i skutki tragicznych wydarzeń, które na zawsze odmieniły życie małej Lenki, pozbawiając ją obojga rodziców.

Na obrazie dominują odcienie szarości i błękitu. Ciemny cień w kształcie litery „T” rzuca się na jasnoszarą, betonową ścianę pokrytą pionowymi zaciekami i drobnymi, ciemnymi plamkami. Pod cieniem widoczne są dwie okrągłe wklęsłości w betonie. Powierzchnia pod ścianą jest wilgotna, odbijając otoczenie i tworząc efekt lustrzanego odbicia, a na niej widać liczne kropelki wody.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Na obrazie dominują odcienie szarości i błękitu. Ciemny cień w kształcie litery „T” rzuca się na jasnoszarą, betonową ścianę pokrytą pionowymi zaciekami i drobnymi, ciemnymi plamkami. Pod cieniem widoczne są dwie okrągłe wklęsłości w betonie. Powierzchnia pod ścianą jest wilgotna, odbijając otoczenie i tworząc efekt lustrzanego odbicia, a na niej widać liczne kropelki wody.

Pięć lat po tragedii w Kozienicach

Od tragicznych wydarzeń w Kozienicach minęło już pięć lat, lecz wspomnienie tamtej grudniowej nocy wciąż żywe jest wśród mieszkańców. Przy ulicy Kopernika, w wynajętym mieszkaniu, 25-letnia Dominika P., matka sześcioletniej Lenki, miała jasno określone plany na przyszłość, pracowała w drogerii i z oddaniem wychowywała córkę. Patryk G., jej ówczesny partner i ojciec dziecka, często pracował za granicą, co tworzyło obraz typowej, choć rozdzielonej, rodziny.

Z pozoru ich związek wydawał się stabilny, pozbawiony konfliktów czy zgrzytów, a sąsiedzi z bloku nigdy nie słyszeli żadnych awantur. Ta sielankowa fasada skutecznie maskowała narastające problemy, które niebawem miały doprowadzić do niewyobrażalnej tragedii. Nikt nie spodziewał się, że za drzwiami tak zwyczajnego mieszkania rozegra się dramat o skali, która na zawsze naznaczy to miejsce.

„Byli piękną parą, zapatrzeni w siebie i dziecko. Żadnych kłótni” – wspominała sąsiadka z bloku już po tym, co się wydarzyło.

Narastające napięcie przed zbrodnią

Spokój Kozienic został brutalnie przerwany, gdy pod pozornie idealną powierzchnią związku Dominiki i Patryka zaczęło wrzeć. Powrót Patryka do Polski po utracie pracy za granicą był punktem zwrotnym, który pociągnął za sobą lawinę niekontrolowanych zdarzeń. Para rozstała się, a Patryk wyprowadził się, lecz nadal usilnie próbował utrzymać kontakt z Dominiką i córką, co świadczyło o jego trudnościach w zaakceptowaniu rozstania.

Fatalnego 5 grudnia 2020 roku Patryk G. zawiózł córkę do rodziców Dominiki, pozostawiając ją pod ich opieką, po czym wrócił do mieszkania przy ulicy Kopernika. Tam, według ustaleń prokuratury, doszło do gwałtownej sprzeczki, w której Patryk desperacko walczył o ratowanie związku, podczas gdy Dominika miała stanowczo odrzucić możliwość powrotu. Ta odmowa uruchomiła tragiczny ciąg zdarzeń.

Szokujące szczegóły tragedii

Wzburzona rozmowa szybko przerodziła się w koszmar. W ferworze chwili doszło do szarpaniny, obezwładnienia, a następnie użycia noża kuchennego, który okazał się narzędziem zbrodni. Dwie rany zadane w klatkę piersiową Dominiki P., z których jedna ugrzęzła w sercu, a druga w płucu, okazały się śmiertelne, kładąc kres jej młodemu życiu. Po tym brutalnym akcie w mieszkaniu zapanowała przerażająca cisza, która trwała aż do świtu.

Niepokój rodziny 25-latki narastał, gdy Dominika nie odbierała telefonów, co było dla niej nietypowe. Gdy bliscy w końcu weszli do mieszkania, ich oczom ukazał się makabryczny widok: martwa Dominika. Patryk G. zniknął bez śladu, nie dzwonił po córkę ani nie dał znaku życia, co natychmiast skierowało podejrzenia w jego stronę. Rozpoczął się pościg za sprawcą tej potwornej zbrodni w Kozienicach.

Czy Patryk G. uciekał przed sprawiedliwością?

Szybkie działania policji doprowadziły do namierzenia telefonu Patryka G. w północnej Polsce, co ujawniło jego desperacką próbę ucieczki. Odjechał swoim volvo prawie 400 kilometrów od miejsca zbrodni w Kozienicach, desperacko starając się oddalić od dokonanej tragedii. Pościg na trasie S7 pod Elblągiem, gdy Patryk G. nie zatrzymał się do kontroli, zakończył się spektakularnym zderzeniem z radiowozem i lawetą, której ładunek zmiażdżył jego samochód.

Patryk G. trafił do szpitala, gdzie po wyzdrowieniu z obrażeń odniesionych w karambolu, usłyszał zarzut zabójstwa. Mężczyzna przyznał się do zamordowania Dominiki, jednak wciąż nie potrafił wyjaśnić motywu, twierdząc, że kochał ofiarę i nie chciał rozstania. Jego zeznania ograniczały się do opisu przebiegu wydarzeń: upadek, duszenie, wreszcie użycie noża. Zagadka, dlaczego doszło do takiej eskalacji, wciąż pozostawała bez pełnej odpowiedzi.

„Do zatrzymania mężczyzny doszło kilka kilometrów za węzłem Elbląg- Zachód w stronę Gdańska” – informowała wówczas asp. Ilona Tarczyńska z policji w Kozienicach.

Wyrok sądu. Jaka kara za zabójstwo?

Zbrodnia w Kozienicach miała tragiczne konsekwencje nie tylko dla Dominiki, ale także dla małej Lenki, która z dnia na dzień straciła matkę i ojca, który stanął przed sądem. Prokuratura wnioskowała o dożywocie dla Patryka G., podkreślając brutalność czynu i możliwość wcześniejszych przygotowań do ucieczki. Obrona z kolei argumentowała silnym afektem i brakiem premedytacji, próbując złagodzić odpowiedzialność.

Ostatecznie sąd, analizując wszystkie materiały dowodowe i zeznania, wymierzył Patrykowi G. karę 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok ten obejmował również kary za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu oraz niezatrzymanie się do kontroli policyjnej. Patryk G. został także zobowiązany do zapłaty 150 tys. zł zadośćuczynienia córce oraz 50 tys. zł jej babci, co podkreślało skalę cierpienia, jakie zadał swoim bliskim.

„Jestem potworem” – miał powiedzieć śledczym skruszony 30-latek, żałując, że jego jedna emocjonalna reakcja przekreśliła życie jemu i córce, a zabrała życie matce jego dziecka.

Czy czyn był zaplanowany?

Początkowo sądzono, że Patryk G. starannie zaplanował zbrodnię, co miałoby potwierdzać zawiezienie córeczki do dziadków tuż przed tragedią. Jednak on sam konsekwentnie utrzymywał, że jego intencją było jedynie porozmawianie z Dominiką, a cała sytuacja wymknęła się spod kontroli w przypływie szału. Ta wersja zdarzeń rodzi pytania o granice kontroli nad własnymi emocjami i konsekwencje ich utraty w krytycznych momentach.

Mimo iż wyrok zapadł, historia Dominiki i Patryka wciąż rezonuje w Kozienicach, stając się przestrogą i bolesnym przypomnieniem o ukrytych dramatach. Mała Lenka, osierocona przez rodziców, jest najsmutniejszym świadectwem tego, jak szybko miłość i codzienne życie mogą przerodzić się w koszmar, pozostawiając za sobą niezabliźnione rany i trwałe poczucie straty dla całej rodziny.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.