Tomahawki dla Ukrainy. Zaskakująca deklaracja Donalda Trumpa

2025-11-03 12:48

Donald Trump nie rozważa obecnie sprzedaży pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk dla Ukrainy. Taka informacja, podana przez agencję Reuters, zelektryzowała światowe media w niedzielę, 2 listopada. Decyzja byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych rzuca cień na nadzieje Kijowa na wzmocnienie swojej obrony kluczową bronią, która mogłaby zmienić dynamikę konfliktu. To zaskakujący obrót spraw w kontekście trwającej wojny.

Centralnie znajduje się wydłużony, cylindryczny obiekt o zaokrąglonej końcówce, w kolorze matowego srebra, spoczywający na dwóch ciemnych, prostokątnych podstawach. Na powierzchni obiektu widoczne są drobne nity i linie paneli, a bliżej tyłu znajdują się dwie niewielkie stateczniki. Tło jest ciemne i rozmyte, z widocznymi poziomymi, jasnymi smugami światła na górze i po prawej stronie.

i

Autor: Redakcja Informacyjna AI/ Wygenerowane przez AI Centralnie znajduje się wydłużony, cylindryczny obiekt o zaokrąglonej końcówce, w kolorze matowego srebra, spoczywający na dwóch ciemnych, prostokątnych podstawach. Na powierzchni obiektu widoczne są drobne nity i linie paneli, a bliżej tyłu znajdują się dwie niewielkie stateczniki. Tło jest ciemne i rozmyte, z widocznymi poziomymi, jasnymi smugami światła na górze i po prawej stronie.

Dlaczego Tomahawki są kluczowe?

Kwestia przekazania pocisków dalekiego zasięgu Tomahawk dla Ukrainy od dawna budzi emocje i jest przedmiotem intensywnych debat. Od początku inwazji Rosja systematycznie wykorzystuje broń o podobnych zdolnościach, aby niszczyć ukraińską infrastrukturę krytyczną, paraliżując życie codzienne i gospodarkę kraju. Kijów, pozbawiony adekwatnej odpowiedzi, wciąż szuka skutecznych sposobów na rażenie celów wojskowych głęboko na terytorium wroga.

Obecnie Ukraina polega głównie na dronach do przeprowadzania ataków na większe odległości, jednak ich efektywność, choć symboliczna, nie jest wystarczająca w obliczu skali rosyjskiej agresji. Dlatego właśnie pociski BGM-109 Tomahawk są postrzegane jako game changer, który mógłby znacząco zmienić układ sił na froncie. Ich potencjał uderzenia w kluczowe rosyjskie obiekty to argument, który regularnie pojawia się w dyskusjach o militarnym wsparciu dla Kijowa.

Trump zaskakuje światową opinię

W niedzielę, 2 listopada, reporterzy agencji Reuters postanowili skonfrontować Donalda Trumpa z pytaniem o potencjalną sprzedaż Tomahawków. Jego odpowiedź, choć krótka, wywołała falę komentarzy i zaniepokojenia wśród zwolenników wsparcia dla Ukrainy. Były prezydent Stanów Zjednoczonych wydaje się studzić nadzieje na szybkie pozyskanie tej strategicznej broni.

Ten nagły zwrot akcji pokazuje, jak bardzo kwestie militarne są uzależnione od bieżącej polityki i osobistych preferencji decydentów. Wiele wskazuje na to, że los wsparcia dla Kijowa wciąż wisi na włosku, a każda zmiana nastrojów na szczytach władzy może mieć daleko idące konsekwencje. Nie jest to pierwszy raz, gdy deklaracje amerykańskich polityków wywołują burzę, wpływając na globalną percepcję konfliktu.

"Nie, raczej nie" - odpowiedział krótko prezydent Stanów Zjednoczonych na pytanie, czy rozważa zawarcie umowy sprzedaży pocisków Tomahawk. Jak jednak podaje Reuters, Trump zaznaczył, że może zmienić zdanie.

O czym rozmawiał Trump i Rutte?

Pomysł sprzedaży pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk był już wcześniej przedmiotem dyskusji na wysokim szczeblu. Zaledwie 22 października w Białym Domu, jak donosi Reuters, odbyło się spotkanie Donalda Trumpa z sekretarzem generalnym NATO, Markiem Rutte. Można przypuszczać, że temat ten, kluczowy dla bezpieczeństwa Europy, był jednym z głównych punktów ich rozmów.

Debaty na temat uzbrojenia Ukrainy nie są nowe; przypominają dawne spory o dostawy ciężkiego sprzętu czy systemów obrony powietrznej. Zawsze pojawiają się pytania o eskalację konfliktu i reakcję Rosji. W kontekście historycznego użycia Tomahawków, ich potencjał militarny jest bezdyskusyjny, co tylko potęguje frustrację związaną z obecną niepewnością co do ich dostaw dla Kijowa.

Tomahawk – potęga dalekiego zasięgu

BGM-109 Tomahawk to broń o ugruntowanej reputacji, której początki sięgają 1983 roku, kiedy to siły zbrojne Stanów Zjednoczonych wprowadziły ją do służby. Jej bojowy chrzest nastąpił podczas operacji "Pustynna Burza" w 1991 roku, gdzie udowodniła swoją skuteczność w niszczeniu celów strategicznych. Od tamtej pory była używana w wielu konfliktach, od Serbii w 1995 roku, przez Irak (1998) i Afganistan (2001), aż po Iran (2025).

Zdolne do przenoszenia zarówno konwencjonalnych, jak i kasetowych głowic, a nawet głowic jądrowych, pociski Tomahawk mogą razić cele nawodne i lądowe z niezwykłą precyzją. Zasięg BGM-109 Tomahawk, w zależności od wersji, może wynosić nawet do 2,5 tysiąca kilometrów, co czyni je idealnym narzędziem do uderzeń głęboko za liniami wroga, daleko poza zasięgiem większości systemów obrony.

Dlaczego Tomahawk jest tak trudny do zestrzelenia?

Pociski Tomahawk charakteryzują się niezwykłą elastycznością operacyjną, gdyż mogą być wystrzeliwane z różnorodnych platform – zarówno z okrętów nawodnych i podwodnych, jak i z wyrzutni lądowych. Choć nie posiadają cech stealth, co oznacza, że nie są niewidzialne dla radarów, to ich specyficzna trajektoria lotu sprawia, że są wyjątkowo trudne do przechwycenia przez systemy obrony przeciwlotniczej.

Lecąc z prędkością dochodzącą do 800-900 km/h na pułapie zaledwie kilkudziesięciu metrów nad ziemią, pociski te są w stanie unikać wykrycia i skutecznie omijać przeszkody terenowe. To właśnie ta zdolność do lotu na niskiej wysokości, w połączeniu z ich szybkością, stanowi o ich przewadze i czyni je tak cennym, a zarazem kontrowersyjnym elementem współczesnego arsenału wojskowego.

Artykuł i zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję (AI). Pamiętaj, że sztuczna inteligencja może popełniać błędy! Sprawdź ważne informacje. Jeżeli widzisz błąd, daj nam znać.